niedziela, 31 stycznia 2016

Rozdział 4

Diana otworzyła furtkę do swojego domu. Był on jednopiętrowy, szary i nowoczesny. Od strony ulicy miał duży balkon. Część posesji zajmował podjazd, a resztę zajmowała trawa z ogrodem. Nie była to bogata posiadłość, ale skromny i zadbany dom.
Stanęła przy drzwiach i sprawdziła, czy drzwi są otwarte. Zamknięte. Zaczęła szukać kluczy, gdy nagle usłyszała otwierający się zamek. W drzwiach zobaczyła brązowowłosą kobietę.
- Cześć mamo - przywitała się z uśmiechem.
- Witaj skarbie, jak było w szkole?
I całe jej szczęście szlag trafił. Jak na zawołanie pojawiły się wspomnienia z dzisiejszego ranka.
- Dobrze - odpowiedziała najzwyczajniej, jak mogła. Wolała nie mówić nic rodzicom o angielskim, bo zawsze potem jest kłótnia oraz pretensje, dotyczące jej ocen.
- Zjedz coś. Jest makaron z sosem śmietankowo-kurczakowym.
- Nie... dzięki... - rzekła z udawanym uśmiechem. Nie lubiła tej potrawy. - Jadłam obiad w szkole. Tata w domu?
- Nie, dziś pracuje do późna.
- Diana!!!- zawołał dziecięcy głos. Diana odwróciła się do młodszej o 8 lat siostry.
- Hej Gabi...- powiedziała z obojętnością. Kochała ją, ale dziewczynka strasznie się narzucała i o wszystko ją wypytywała.
- Mamo! Idę na górę!- poinformowała licealistka, unikając siostrzanych więzi. Wzięła plecak z książkami, telefon i poszła do swojego pokoju.
Weszła i zapaliła światło. Jej pokój nie był ani duży, ani mały. Mieścił się nie od strony ulicy, ale od strony ogrodu. Ściany miały kolor blado-błękitny. Prawie całą podłogę zajmował fioletowy dywan z frędzelkami. Po prawej stronie stała duża szafa, zaś po lewej było łóżko, nad którym znajdowały się trzy czarno-białe zdjęcia z kotami. Naprzeciwko wejścia było okno, a pod nim biurko z komputerem. Na parapecie stała drukarka. Nie miała bałaganu. Wszystko było ładnie ułożone na swoim miejscu.
Położyła plecak koło biurka i poszła do łazienki. Zapaliła światło i podeszła do lustra. Przeczesała włosy ręką i odkręciła kran. Włożyła ręce pod wodę i zobaczyła, że od zewnętrznej strony dłoni, na dolnej części środkowego palca, znajduje się czarny okrąg o średnicy półtora centymetra. W środku dostrzegła czarną różę.
Dziwne... Nie pamięta, by sobie malowała cokolwiek na ręce. Próbowała zmyć to mydłem, ale nawet się nie rozmazało.
- Co do cholery...- powiedziała do siebie.
- Nie da się tego zmyć - usłyszała nie wiadomo skąd. Spojrzała odruchowo w lustro, by zobaczyć, czy ktoś za nią nie stoi. Podskoczyła cicho ze strachu, bo zobaczyła w lustrze parę czerwonych oczu, które się na nią gapią.
- To znak kontraktu - kontynuował głos. - Nie pozbędziesz się go.
- Ash???- zapytała na tyle cicho, by mama z siostrą, które są na dole, nie mogły jej usłyszeć, ale też na tyle głośno, by wyrazić swoje zdziwienie.
Oczy zniknęły, a z lustra zaczął wydobywać się dym, który przemieścił się przed dziewczynę. Zamiast szarego gazu pojawił się demon.
- Witaj ponownie, moja pani - powiedział z uśmiechem, kłaniając się teatralnie.
Diana stała przed nim i nie wiedziała, co ma powiedzieć. Czuła lekkie zażenowanie, ale także swego rodzaju fascynację. Minęła chłopaka i udała się do swojego pokoju. Wiedziała, że on idzie za nią. Weszła do siebie i usiadła na łóżku.
- Zamknij drzwi - poprosiła.
Ash przeszedł przez próg i posłusznie wykonał polecenie. Podszedł bliżej dziewczyny i usiadł okrakiem na obrotowym krześle, kładąc rękę na oparciu.
- Jak to możliwe, że mimo zakazu zbliżania się do mnie i tak to robisz?- zapytała z ciekawością, gdy tylko chłopak zajął miejsce.
Demon westchnął. Ukrył swoją lekką irytację i odezwał się najzwyczajniej w świecie:
- Tłumaczyłem ci przecież: im mocniejsze uczucie związane z nakazem, tym bardziej muszę go przestrzegać. W momencie powiedzenia "Nie zbliżaj się do mnie" wcale nie chciałaś, bym cię zostawił. Czułaś radość, mimo udawanej złości.
Diana otworzyła usta ze zdziwienia.
- Jak..?
- Jakby ci to łatwo wytłumaczyć...- odparł, błądząc wzrokiem po jej pokoju. - Wiem jakie emocje odczuwasz. Strach... radość... I na podstawie tej wiedzy wiem, jak silny jest rozkaz.
Poczuła lekkie przerażenie. To znaczy, że co? Czyta w jej myślach?
- Ej, no... Nie bój się - powiedział stanowczo. - Nie wiem czego się zlękłaś, ale czuję, że jesteś trochę przerażona.
Okej.. nie umie czytać w myślach. Moja głowa jest bezpieczna, pomyślała. Uspokoiła się tym faktem.
Spojrzała na różę, która była na jej ręce.
- Dlaczego akurat róża?- zapytała.
- Każdy demon ma swój sposób znakowania. Moim znakiem jest róża. Znam innych, którzy za swój znak przyjmują księżyc, słońce, węża... Więc to różnie bywa. A poza tym, tak jak wspomniałem, mogę się zmieniać, ale żeby być przy tobie, w formie jakiejś rzeczy, to muszę być na tym znaku - wskazał na palec dziewczyny.
Usłyszeli, że ktoś idzie schodami na górę. Nasłuchując, Diana odwróciła głowę w stronę drzwi. W tym momencie, Ash zmienił się w pierścionek na naznaczonym palcu. Pojawił się jako srebrna obrączka, która na górze miała rozwidlenie, w którym był czarny, śpiący kot, z małymi czerwonymi cyrkoniami. Idealnie przykrywał całe znamię.
Chwilę później drzwi się otworzyły i do środka weszła młodsza siostra.
- Gabi! Ile razy ci mówiłam, że masz pukać, zanim wejdziesz?- zapytała Diana z irytacją.
- No przepraszam... Mama powiedziała, że masz mi pomóc z matematyką.
- A Alan nie może ci pomóc?
- Nie ma go w domu - rzekła dziewięciolatka, idąc do biurka.
No jasne... Jej starszego o rok brata nigdy nie ma w domu. Zawsze gdzieś wychodzi ze swoją dziewczyną lub z kumplami.
- Z jakim zadaniem masz problem?- zapytała, wstając z łóżka.
- Piątym - wskazała na zadanie. - A z kim przed chwilą rozmawiałaś?
Tak... Nie ma to jak urok młodszej siostrzyczki i jej ciągłych pytań.
- Rozmawiałam przez telefon. Czego tutaj nie rozumiesz?- zadała pytanie, zmieniając temat.
- Ogólnie całej treści.
- Przeczytaj mi.
Diana słuchała uważnie zadania, gdy nagle poczuła ukłucie na palcu z pierścionkiem. Spojrzała na niego i zobaczyła, że oczy kota przybrały kolor jaskrawej czerwieni.
- Co do cholery... - powiedziała sama do siebie.
- Didi, słuchasz mnie?- zapytała zniecierpliwiona Gabrysia.
- Tak, słucham, a i nie nazywaj mnie tak. Wiesz, że tego nie lubię.
- Wiem, wiem...
Starsza siostra wyjaśniła całe zadanie i dziewczynka wyszła p o piętnastu minutach, dziękując za pomoc.
Gdy zamknęły się drzwi, Diana odczekała chwilę.
- Ash, masz się natychmiast pojawić!
Wołany stanął przed nią, wycierając ręką uśmiechnięte usta. Dziewczyna spojrzała na znak na swojej dłoni i dostrzegła cztery czerwone kropki wokół róży.
- Czy ty właśnie piłeś moją krew?- zapytała poirytowana.
Chłopak nic nie powiedział, tylko szczerzył się złośliwie.
- Odpowiedz.
- Co mam ci mówić, skoro już wiesz. Poza tym chyba mogę, no nie, Didi?
Zamknęła oczy i się opanowała. Nie znosiła tego skrótu.
- Po pierwsze nie: nie nazywaj mnie tak. Nigdy. Po drugie: skoro możesz, to nie musisz, mam rację?
Ash przestał się uśmiechać. Był niezadowolony, że jego kłamstwo wyszło na jaw. Sam siebie wpakował. Nie mógł uwierzyć we własną głupotę.
- No ale od czasu do czasu, możesz mi dać się napić...- powiedział błagalnym tonem.
- Nie.
- Oj, no weź...
- Koniec tematu! A i jeszcze jedno - rzekła wkurzona. - Nie waż się wchodzić do łazienki, podczas gdy ja tam jestem. Czy tego rozkazu musisz przestrzegać bezwzględnie?
- Tak... Muszę...- powiedział zrezygnowany, odwracając wzrok.
- To dobrze, a teraz daj mi z łaski swojej odrobić lekcje. Zajmij się sobą.
Diana usiadła przy biurku i zaczęła odrabiać lekcje. Ash nie wiedząc, co ma robić, rozejrzał się po pokoju, po czym zmienił się w czarnego kota, wskoczył na łóżko i poszedł spać. Dziewczyna, po uspokojeniu się, spojrzała na niego. Poczuła ciepło w środku, patrząc na śpiące zwierze. Najbardziej ze wszystkiego kochała koty. Miała do nich wielką słabość, więc patrzyła z radością, jak jego klatka piersiowa unosiła się w górę i w dół. Kot uśmiechnął się, lekko otwierając swoje czerwone oczy. Diana się ciut zarumieniła, więc odwróciła głowę, wracając do lekcji.
Reszta dnia minęła spokojnie. Dziewczyna praktycznie cały czas była w swoim pokoju. Większość czasu robiła pracę na komputerze, a Ash spał na jej łóżku, jak to kot.
Późno wieczorem poszła się myć, przebrała się, zgasiła światło i położyła się spać. Tuż przed zaśnięciem poczuła przy swojej dłoni miękkie futro, po czym z uśmiechem zasnęła.

_____________________________________________
Rozdział 4! I... dalej nie wiem co mam powiedzieć ...
/~NekoNestee

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz