piątek, 23 czerwca 2017

#2

Dziewczyna wyrwała się z transu, gdy trzymane ciało rozpadło się na małe, szare drobinki. Na ziemię poleciało samo ubranie.
Diana była w szoku. Co właśnie zrobiła? Co się właśnie stało?  Pamięta tylko cudowną woń i słodki smak krwi. Jej serce biło zestresowane szybciej, a wzrok nadal był utkwiony w bluzce ofiary. Jedyny dźwięk, jaki dało się słyszeć, to szum liści brzóz i co jakiś czas ćwierkanie ptaków. Kolorowe niebo było coraz bardziej pokrywane przez granat.
Diana nadal stała jak zamrożona. Jej ciało wysyłało impulsy, że powinna stąd iść, ogarnąć się. Nie myśląc zaczęła cofać się i wyszła z polanki.
Ocknęła się parę metrów dalej. Miała w głowie istny mętlik, ale jej ciało było nienaturalnie spokojne. Nie myśl o tym. Później to zrobisz, mówiła do siebie. Teraz zależało jej, aby znaleźć się jak najszybciej w domu. Tylko jak? Zasięgu tutaj nie było i była sama w środku lasu. Właśnie... sama. Odgoniła te myśli. Skupiła się na powrocie.
Zaczęła szukać większej, udeptanej ścieżki. W końcu po dwudziestu minutach udało się jej. Rozejrzała się, bo nie wiedziała, w którą stronę ma iść. Obydwa kierunki prowadziły dalej w las, ale któryś musiał prowadzić do normalnej drogi, nie? Tylko który?
Zmrużyła oczy, wpatrując się w jedną ze stron. Może coś dostrzeże, co pomoże jej podjąć decyzję?
Nagle, w ułamku sekundy, jej wzrok jakby wyprzedził ciało. Poleciał według ścieżki, co jakiś czas skręcając, aż wreszcie zatrzymał się i w niedalekiej odległości było widać asfalt i przejeżdżający, srebrny samochód. Obraz na bokach był rozmyty, a po środku był jakby patrzyło się przez lornetkę.
Diana była zdezorientowana. Nic nie rozumiała. Co to było? Nie była tym przerażona. Widziała przed chwilą, że ma czarne oczy, kły i jakieś widły zamiast palców. Jej zmęczony natłokiem wydarzeń umysł przestał się bać i tylko zaczął przyswajać nowe informacje.
Bez zastanowienia ruszyła w stronę asfaltu.
Droga okazała się dłuższa niż pokazał wzrok, mimo szybkiego marszu. Wynosiła ona ponad kilometr. Przy skraju lasu, zanim wyszła na jezdnię, wyjęła telefon, aby sprawdzić swój wygląd. Zwróciła przy tym uwagę na ręce, które były normalne, ale wolała się upewnić co do koloru tęczówek. Byłby kłopot gdyby ktoś zobaczył nastolatkę w częściowo podartych ubraniach, z czarnymi oczami i dziwnymi palcami, chodzącą po ulicy, w dodatku o zmierzchu. Chciała przynajmniej choć trochę ukryć niecodzienną sytuację.
W słabym odbiciu zobaczyła niebieskie oczy. Odetchnęła z ulgą i wyszła na drogę. Rozejrzała się I wiedziała gdzie jest. Poznawała tą ulicę. Znajdowała się niedaleko szkoły. Z prawej strony było widać już budynki. Dziewczyna szybko ruszyła w stronę domu, nie zwracając na nic uwagi.
Mijała kolejno wszystkie rzeczy, które niby widzi na co dzień, jednak w nocy wszytko wygląda inaczej. Stara droga do szkoły, była oświetlona przez latarnie. Spokojne, poboczne uliczki teraz były ciemne i wcale nie zachęcały, aby nimi pójść. Wszystko stało się bardziej mroczne i tajemnicze, a wiejący, jesienny wiatr tylko podwajał efekt. Na chodniku dodatkowy szelest wywoływały suche liście.
Gdy przekroczyła próg drzwi, od razu podeszła do niej mama. Na jej twarzy malowało się zdenerwowanie, spowodowane troską o córkę.
- Gdzie byłaś? Czemu tak późno przyszłaś? - zaatakowała od razu pytaniami.
Diana spojrzała się w jej oczy, w których można było zobaczyć miłość matki do dziecka. To co dziewczynę zdziwiło to jej własny spokój. Serce blondynki biło normalnie, jakby ciało w środku było puste.
- Byłam u koleżanki - skłamała Diana, a jej ton głosu, wskazywał jakby to była prawda. Nie wiedzieć czemu czuła się normalnie. Gdyby ktoś zapytał ją co czuje, odpowiedziała by szczerze, że nic.
- Nie mogłaś chociaż zadzwonić? - powiedziała zmartwiona matka. Przez ostatnie godziny przez jej głowę przelatywały najczarniejsze scenariusze. Na szczęście jej córka wróciła cała i zdrowa. Tylko nie wiedziała, że inna.
- Telefon mi się rozładował - odpowiedziała nastolatka, przechodząc do kuchni, aby się wzrokowo przywitać z tatą, który był w salonie.
- Cześć - rzuciła.
- Dobrze, że jesteś. Matka tak się niepokoiła, że wyżywała się na mnie - rzekł zrezygnowany na to wspomnienie.
Starsza brunetka się zaczerwieniła.
-A ty co? Mógłbyś się przynajmniej trochę przejąć -powiedziała zakłopotana, przez co zdenerwowana.
Ojciec tylko westchnął.
Diana się lekko uśmiechnęła. Powiedziała, że idzie spać i poszła na górę. Tam oczywiście był jej brat. Niepokoił się jej nieobecnością, więc cierpliwie czekał aż wróci. Dziewczyna rzuciła mu szybkie "dobranoc" i poszła dalej. Nie chciała z nim gadać, ani z nikim innym.
Przebrała się, umyła i zamknęła w swoim pokoju.
Mimo panującej ciemności doskonale widziała wszystkie meble, tylko że w szarościach. Położyła się na miękkim materacu i przykryła kołdrą.
Nie była śpiąca, ani zmęczona. Wpatrywała się w sufit z twarzą, która nie zdradzała żadnych uczuć. Miała poczucie, że wszystko co się stało, co jest teraz, jest jednym, wielkim snem, że zaraz się obudzi i poczuje się normalnie. Niestety, to była rzeczywistość. Zamknęła oczy. Może uda jej się zasnąć.
Przed oczami stanęły jej płomienie i miejsce, w którym się znalazła. Jej powieki szybko powędrowały w górę. Przewróciła się na drugi bok. Czyżby ta noc miała być nieprzespana?
Przy kolejnej próbie uśnięcia przez myśli przebiegły wszystkie chwile spędzone z Ashem. Te radosne, jak się poznali, sytuacja w łazience, w przebieralni, jej urodziny, a nawet pojawienie się białowłosego demona. Później te gorsze wspomnienia, a wraz z nimi uczucia, takie jak smutek i lęk. Ponownie otworzyła oczy. Spojrzała na swoją rękę, a dokładnie na dawne miejsce kontraktu. Czy Ash ją zostawił? Co się w ogóle stało? Znowu miała być... sama?
Na tą myśl coś ją ukuło w serce. Nie chciała wracać do tych dni sprzed pamiętnego spotkania. Jak o tym pomyślała to ją w środku coś zabolało. Nie chciała tego tracić. A może jego?..
Znów się przekręciła na drugi bok. Postanowiła podsumować dzisiejsze wydarzenia. Jeszcze dziś wracała ze szkoły z Ashem... A potem obudziła się w palącej się piwnicy. Później wybiegła w las i spotkała najprawdopodobniej wampira, którego zbiła. Wydawało się jej jakby nie minął jeden dzień, a kilka.
 Jedną z dziwnych rzeczy było dla niej to, że za bardzo nic nie czuła. Na wspomnienie wysysanej krwi, jej ciało nie wzdrygnęło się, a na widok rodziców nie poczuła ulgi, tylko ci ludzie wydawali jej się być bardziej odlegli. Wiedziała, że powinna czuć przerażenie, w końcu stała się czymś, nawet nie wie czym, ale tego nie robiła. Czyżby dawna Diana zniknęła?
Obróciła się na plecy. Dlaczego jej emocje jakby się same wyłączyły? Może było o spowodowane szokiem nową sytuacją, a może tak jej organizm reagował na zbyt wielką  falę uczuć, albo już przywykła do przerażenia i teraz za bardzo to ją nie ruszało.
Przytuliła się do poduszki. Jednak do jej serca zawitało jedno, dawno nie widziane doznanie, a mianowicie samotność. Poczuła coś mokrego na policzku. Przytknęła rękę i zobaczyła, że to pojedyncza łza. Otworzyła oczy ze zdziwienia. Nawet nie poczuła jak jej oczy się zrobiły mokre. Dawna ona nie zniknęła do końca.
Nagle zobaczyła przez skrawek okna coraz jaśniejsze niebo. Nie spała całą noc. Wzięła telefon, podłączony do ładowarki i sprawdziła godzinę. Było w pół do piątej.
Usiadła na ramie łóżka i oparła na niej ręce. Postanowiła, że musi coś zrobić. Nic nie przyjdzie jej z użalania się nad sobą. Pragnęła wiedzy. O sobie i o tym, co się stało. Nie wiedziała jak ją zdobyć, ale wiedziała, że musi spróbować czegokolwiek. Musiała zrozumieć nową siebie. Postanowiła przetestować przemianę, a dokładniej dziwną zmianę wyglądu. Wolała nie robić tego w domu, a do głowy przychodził jej tylko las. Szybko się przebrała i po cichu wyszła głównymi drzwiami.
Tylko gdzie dokładnie miała teraz iść? Do jej ulubionego miejsca? Od razu zaatakowała ją fala wspomnień z chwili, gdzie widziała po raz pierwszy śmierć człowieka na własne oczy. Wolała tam nie iść. Najlepiej gdzieś odosobnione miejsce. Tak wcześnie i tak będzie bardzo mało ludzi, ale ci co mają psy wychodzą zwykle o tej porze na spacer. Jedyne co jej przychodziło to głąb lasu, a jedyne takie miejsce, które pamięta, to okolice spalonej piwnicy. Tam na pewno nie wróci, ale jeszcze dalej powinien także być spokój. Tylko jak tak szybko się tam znajdzie? Obróciła się, będąc jeszcze na podwórku, szukając pomysłu.
Zobaczyła rower brata, pozostawiony koło domu.
- Bingo - rzekła uśmiechając się do siebie. O tej porze nie będzie żadnego ruchu na ulicach.
Ponad dziesięć minut później była już daleko od domu, dalej niż wcześniej od szkoły i sama w środku lasu.
Postawiła pojazd przy drzewie i stanęła, wsłuchując się w poranny śpiew ptaków. Wzięła głęboki wdech, gdy świeży poranny wiatr zaczął jej wiać na twarz i zamknęła oczy delektując się naturą i spokojem.
Nagle poczuła jak coś się jej brutalnie wbiło w mięsień czworoboczny.


________________________________________
Ostatnio mam trudności z pisaniem, ale nie chcę tego porzucać.
Co to mogło się pojawić? Albo kto? ^.^
Czekam na wasze domysły :D

/~NekoNestee

poniedziałek, 5 czerwca 2017

#1

Ciemność. Wszędzie mrok. Diana nic nie widziała, ani nic nie słyszała. Otaczała ją martwa cisza. Czyżby umarła? Ale czy w takim razie nie powinna gdzieś się przenieść? Dziewczyna czuła, że odchodzi do innego świata. Cała jej świadomość powoli zanikała. Najpierw straciła władzę nad ciałem, a później jej zmysły przestały działać. Tylko patrzyła oczami duszy na otaczającą ją nicość.
Aż nagle coś jakby w nią strzeliło. Pojawił się ból, który rozchodził się od prawej ręki, jakby miliony igieł płynęło razem z jej krwią. Nie mogła w żaden sposób pokazać swojego cierpienia. Jej ciało nie słuchało, chciała krzyczeć lecz jej usta nawet się nie otworzyły, tak samo jak oczy.
Przeżywała istną męczarnię. Czuła jak każda część jej organizmu zostaje przeszyta na wylot, a ona sama nic na to nie mogła poradzić. Ból przejmował nad nią kontrolę, jakby każdy mięsień po kolei zostawał rozerwać,  a kość wyżerana przez kwas. Najpierw ręka, później nogi, klatka piersiowa, druga dłoń i na końcu głowa. Chciała się skulić, przysunąć kolana, aby chociaż odrobinę zmniejszyć cierpienie, ale nie mogła. Chciała wbić palce w cokolwiek, aby się wyżyć, ale jej dłoń nawet nie drgnęła. Pogrążona w agonii czekała, aż ta ustąpi.
W końcu ból zaczął słabnąć. Jakby zniszczył każdą jej cząstkę po kolei, a nie mając nic więcej do destrukcji, wycofywał się.
Nic nie czuła. Pustka. Jakby była bezcielesną istotą, zamkniętą w naczyniu. Po prostu była. To było miłe uczucie, wręcz wielka ulga, w porównaniu do tego, co czuła przed chwilą.
Diana nie wiedziała ile czasu minęło, zanim wreszcie odzyskała nad czymś władzę. Jej serce zaczęło powoli wznawiać pracę. Zaczęła wreszcie coś czuć, a mianowicie rozchodzące się wewnątrz ciepło. Wkrótce krew dotarła do wszystkich części ciała, powodując zanik uczucia zdrętwienia.
Dziewczyna próbowała się poruszyć, niestety bezskutecznie.
Po chwili nagle zaczęła odzyskiwać zmysły. Najpierw stłumione dźwięki stawały się coraz wyraziste, a potem zaczynał działać jej węch, przez który poczuła zapach dymu.
W końcu otworzyła oczy, odzyskując pełną kontrolę nad ciałem. Oślepił ją ogień. Zamrugała parę razy, by jej wzrok się wyostrzył i rozejrzała się zdezorientowana.
Ujrzała jak wszystko wokół niej płonie.  Trzaski palonych rzeczy docierały do niej ze wszystkich stron. Zauważyła, że coś jest nie tak, bo przecież jak zwykłe, metalowe rzeczy mogą się płonąć? Sama siedziała na stole, jakby operacyjnym, a wszystkie narzędzia, które wisiały przy ścianie, się topiły. Tak samo reszta podobnych wózków, na których były obiekty, będące źródłem innego smrodu, jakby palącego się ciała. Dziewczyna przestraszyła się i nerwowo podkuliła nogi. Zobaczyła, że języki ognia zaczęły ją otaczać, że chciały także i ją przemienić w popiół. Panika wzięła w górę. Chciała pobiec do drzwi, które dostrzegła, jednak nim się obejrzała, nagle już przed nimi była, oparta plecami.
Jej oddech był szybki. Nie wiedziała gdzie jest, ani co się właśnie stało. Chciała się odwrócić i uciec, jednak jej noga na coś się natknęła. Diana spojrzała w dół, a jej oczy stały się szersze z przerażenia. Zobaczyła palącą się, martwą istotę, podobną do człowieka, bez głowy. Zamiast niej była tylko krwawa dziura. Blondynka szybko pchnęła drzwi i instynktownie biegła do wyjścia z piwnicy.
Na zewnątrz oślepił ją blask zachodzącego słońca. Z tego powodu zasłoniła oczy cieniem ręki.
Wciąż czuła mocne i przyśpieszone bicie jej własnego serca. Rozejrzała się przerażona niewiedzą, gdzie się znajduje. Wokół był tylko las. Wszystkie drzewa; brzozy, klony i świerki, oraz mniejsze krzaki zapełniały całą widoczność. Wiejący wiatr poruszał liśćmi, powodując charakterystyczny szum.
Odwróciła się ku pożarowi. Jej ciało krzyczało, aby uciekała przed możliwym wybuchem. Dziewczyna posłuchała się instynktu i zaczęła biec w las.
Czuła jak włosy zahaczają o pojedyncze liście, które były przesuwane pośpiesznie przez ręce i wyrywały jej pojedyncze włosy. Diana nie raz przy szybkim odgarnianiu gałęzi czuła, jak te robią zadrapania na jej nogach i dłoniach.
W końcu po paru minutach biegu, zmęczona szokiem i negatywnymi uczuciami, przystanęła przy pierwszym lepszym drzewie i się o nie oparła. Dysząc rozejrzała się i dostrzegła rząd przylegających do siebie krzaków, a za nimi drzewo. To nie było nic nadzwyczajnego, ale owe rośliny tworzyły trudno dostępną przestrzeń, która była podobna do ulubionego miejsca Diany. Bez zastanowienia tam poszła. Z trudem odgarnęła gałęzie, ale w końcu dostała się do środka kręgu z krzaków. Oparła się o jedyne drzewo i nogi same się jej ugięły.
Jej serce nadal zdecydowanie za szybko biło. Nagle poczuła, że się dusi. Opadła bardziej pionowo na kolana i zaczęła kasłać. Na ręce, którą zasłaniała usta, pojawiła się plama krwi, przyczyna zadławienia. Jej oczy otworzyły się szerzej. Szybko wytarła dłoń o trawę i cofnęła się do drzewa, znów się o nie opierając z podkulonymi kolanami. Zamknęła oczy i wzięła parę wdechów na uspokojenie. Adrenalina powoli opadała, dając na nowo pełną kontrolę nad zmysłami.
Pierwsze co jej przyszło do głowy, to która godzina. Przecież jak się nie pojawi w domu to jak to wytłumaczy rodzicom? Ale później druga myśl. Ile włacinie była nieprzytomna i gdzie jest? Dziewczyna postanowiła odpowiedzieć chociaż na jedno z tych pytań i sięgnęła ręką do zapiętej kieszeni letniej kurtki po telefon. Gdy miała już go w ręku, zanim na niego, spojrzała najpierw na swoją dłoń. Była bledsza niż normalnie, ale nie to było dziwne. Dziwne były dłuższe palce oraz ostro zakończone paznokcie. Ściśnięte wszystkie razem tworzyły tak jakby ostrze. Diana zobaczyła druga rękę, która za wiele się nie różniła od poprzedniej, z wyjątkiem środkowego palca. Był prawie biały, jeszcze bledszy od reszty skóry, jakby odrósł na nowo, ale co najdziwniejsze, nie było na nim śladu kontraktu. Zaniepokojona tym faktem wstała i odruchowo się rozejrzała.
- Ash! - krzyknęła, lecz nikt nie odpowiedział. - Ashimaru, chodź tutaj! - wolała, ale niestety na próżno. Spojrzała znów na swój palec i przyjęła rzeczywistość. Nie mieli już kontraktu.
W międzyczasie językiem wyczuła, że ma zmienioną budowę szczęki. Spojrzała na ciemny ekran telefonu, w którym dzięki ostatnim promieniom padających na twarz, ujrzała swoje odbicie. Zszokowały ją oczy, które nie były szaro-niebieskie jak zazwyczaj, ale jarząco pomarańczowe, a czarne białka jeszcze bardziej podkreślały intensywność i jaskrawość nowej barwy, ale przynajmniej źrenice zostały okrągłe.
Otworzyła usta i zobaczyła zmienione uzębienie. Dwójki były dłuższe, lekko zakrzywione, tworząc hak. Kły były najdłuższe, także bardzo ostre i też trochę  zniekształcone, ale nie tak bardzo jak poprzednie zęby. Dziewczyna owszem była przestraszona, ale ten strach był spowodowany nowymi zdarzeniami i nowym wyglądem, niż tym jaki on jest.
Po chwili patrzenia się na własne odbicie, wreszcie włączyła ekran i zobaczyła godzinę. Po dwudziestej pierwszej ten sam dzień. Nogi znów same się jej ugięły, tylko nie wiedziała czy to z ulgi czy z przerażenia. W końcu była sama w lesie, nie znanym jej miejscu, a robiło się coraz ciemniej. W dodatku nawet jeśli chciała wrócić do domu, to jak miała ukryć swój wygląd? Domyślała się, że stała się istotą nadnaturalną i jakoś pewnie da się ukryć nową formę, i to ją nie stresowało za specjalnie, bo zawierając pakt z demonem domyśliła się, że coś podobnego może się zdarzyć, a spędzając z nim czas coraz bardziej przyzwyczajała się do innego świata. To, czego się bała, to jej nieumiejętność ukrycia nowego wyglądu, niewiedza czym jest oraz fakt, że jest sama
Diana siedziała skulona pod drzewem przez około piętnastu minut, układając sobie wszystko w głowie. Myślała nad ostatnimi wydarzeniami i jak do tego doszło. Właśnie, jak? Nic nie rozumiała i to ją denerwowało najbardziej. Kiedy tak siedziała, wreszcie ocknęła się z transu i zobaczyła, że jej palce są normalnej długości. Przejechała językiem po zębach i te również były normalne. Co się właśnie stało? Jak? Pytania kłębiły się w jej głowie, ale jednego była pewna- była spokojna. Może to jest kluczem?
Zamyślona nawet nie zauważyła, jak ktoś zbliżał się do jej kryjówki. Serce jej szybciej zabiło gdy usłyszała szelest. Podniosła wzrok i zauważyła damską rękę przeciskającą się przez krzaki, później nogę, aż w końcu całą sylwetkę.
Kobieta, która wychodziła z krzaków była naprawdę piękna. Miała na oko dwadzieścia lat. Długie, kręcone i kasztanowe włosy opadały jej na drobną twarz. Była bardzo szczupła a swoją atrakcyjność podkreśliła bluzką z dekoltem oraz krótką, czarną spódniczką. Jednak mimo ładności wcale nie wzbudzała u Diany zaufania. Blada cera, jarzące się wiśniową czerwienią oczy oraz złośliwy uśmieszek na rubinowych ustach, wzbudzał wręcz niepokój i lęk.
Dziewczyna mogła się tylko domyślić z kim ma do czynienia. Oparła się mocniej o drzewo, jakby chciała się w nim schować, gdy nowo przybyła odezwała się melodyjnym i kuszącym głosem:
- Proszę, proszę. Aleś się schowała. - Rozejrzała się i zaczęła iść w kierunku swojej ofiary przy granicach polanki, głaszcząc prawą dłonią krzaki. W ten sposób pokazywała, że blondynka nie ma drogi ucieczki. - Niestety bezskutecznie. Twoja krew ta ładnie pachniała... - przystanęła i się zaciągnęła zapachem. - Że nie mogłam się oprzeć. - Otworzyła oczy i zabrała gwałtownie rękę z roślin. Przy tym, jedna z ostrych gałęzi rozcięła jej część dłoni. Kobieta spojrzała się bezemocjonalnie na swoją rękę i wzruszyła ramionami. Spojrzała ponownie na swoją ofiarę i momentalnie zamarła w miejscu.
Diana gdy zobaczyła ranę intruza, nagle poczuła głód. Gdy wyostrzony węch wyczuł słodką woń, jej umysł został zamglony tylko przez pragnienie. Poczuła, że znów ma kły, że jej palce się zmieniły, a oczy zaszły czernią i pomarańczem. Nawet na to nie zareagowała. Wszystko zeszło na drugi plan. Liczyła się tylko nagła pustka w żołądku i suchość w gardle, które mogły być zaspokojone tylko w jeden sposób. Ogarnęła ją żądza. Żądza krwi. Teraz to ona patrzyła się na kobietę niczym drapieżnik na ofiarę. Usta, lekko rozchylone, chciały znaleźć się na bladej i idealnie gładkiej skórze, aby poczuć ten kuszący smak. Oczy przeszywały wampirzycę na wylot, sprawiając, że ta odczuła zagrożenie płynące od dziewczyny. Sparaliżowana nie mogła się ruszyć. Wpatrzona była ze strachem w swojego przeciwnika. Serce zaczęło jej szybciej bić. Już chciała się zerwać do ucieczki, gdy nagle poczuła przeszywający ból na szyi.
Diana złapała kobietę za ramiona, a gdy ta próbowała się wyrwać, ścisnęła je tak mocno, że nie dało się nimi ruszać. Podwójne kły przebiły brutalnie najpierw skórę, a później napotkany opór, spowodowany mięśniami. Ciepła krew wleciała do jej ust, zaspokajając pragnienie.
Brązowowłosa nie mogła krzyczeć, mimo że chciała. Nie mogła uciec, mimo że tylko to było jej jedyną drogą ratunku. Czuła powolne drętwienie wszystkich kończyn, nasilające się w całym ciele. Chciała się wyrwać, ale bezskutecznie. Jedynie ból się nasilił, ponieważ blondynka wbiła się głębiej zębami, aby pozyskać jeszcze więcej pożądanej cieczy.
W końcu kierowana głodem Diana wyssała całą szkarłatną ciecz, a martwe ciało z niemym krzykiem na ustach zmieniło się w popiół, pozostawiając tylko bluzkę, spódniczkę i buty.

____________
Witam Cię po mojej dłuższej nieobecności!...
 Tak wiem, moja wina ;-;
Masz prawo być zły, drogi czytelniku, ale zgłaszam, że druga część się rozpoczęła !
Więc zapraszam!

~NekoNestee


PS. Jeśli widzisz błąd to nie bój się pisać, bo mogę go przeoczyć ._. Tak samo jeśli masz jakieś przemyślenia,co jest dobrze a co źle, to też chcę usłyszeć Twoje zdanie!