poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Rozdział 18

Diana spokojnie szła do szkoły. Myślała nad wszystkim. Próbowała zapomnieć o tym wszystkim, co widziała, jednak koszmary jej to uniemożliwiały. Mimo wszystko cały czas z tym walczyła. W szkole też nie chciała już być sama. Trzymała się ze swoimi, możliwe, że już przyjaciółkami, Kamilą i Nikolą, chociaż bardziej by je określiła jako bliskie koleżanki. Rozmawiając z nimi, choć na chwilę zapomniała o tym, co ją spotkało.
Od dwóch dni starała się w ogóle nie myśleć o paranormalnych i strasznych rzeczach. Nie potrafiła spojrzeć Ashowi w oczy. Co więcej, próbowała nawet o nim nie myśleć,  jakby zapomnieć. Chciała uciec od rzeczywistości i problemów.
Coraz bardziej udawała kogoś, kim nie jest. Zatracała się we własnym świecie i tworzyła nową wersję siebie opartą na strachu.
Minęły dopiero cztery dni, odkąd ostatni raz rozmawiała z demonem, a czuła jakby minęło już parę miesięcy. Sama się dziwiła, jak szybko i łatwo człowiek może się złamać. Jakaś jej część nadal pamiętała te radosne chwile i szczery śmiech, ale ta część była coraz bardziej pochłaniania przez kłamstwo. Uciekała... nawet przed sobą.
- Diana! Słuchasz mnie? - zapytała lekko naburmuszona Nikola.
- Oczywiście, że tak - odparła z wyćwiczonym niemalże do perfekcji, sztucznym uśmiechem.
- Oczywiście, że nie. Nie masz pojęcia o czym gadamy, prawda? - jej ton był lekko rozbawiony.
- Ok, masz mnie. Zamyśliłam się.
- Ooo... Nie pierwszy raz. Nad czym? A może kim? - spytała podejrzliwie Kamila.
- Nie rozumiem...
- Może nad tym kolegą,  którego spotkałyśmy wtedy w kinie?- w tym momencie obie koleżanki się zaśmiały, ale Diana momentalnie zbladła. Poczuła ból i przerażenie. Nie. Nie mogła tego pokazać. Zapomnij. To wszystko nieprawda.
- Diana? Wszystko ok?
- Tak. Trochę głową mnie boli - odparła z naturalną maską na twarzy - Ty lepiej powiedz jak tam było wczoraj na randce. Nie wiedziałaś co na siebie włożyć i wstawiłaś zdjęcia na chyba wszystkie portale społecznościowe.
W tym momencie Nikola oblała się rumieńcem:
- Nie na wszystkie... tylko może trzy czy cztery...
- Ha Ha Ha!

***

Po skończonych lekcjach Diana ubrała się w bluzę i wyszła ze szkoły. Pomachała koleżankom, stojącym na przystanku i poszła dalej. Weszła na spokojną część drogi i odetchnęła z ulgą. Była na razie sama. Nie. Nie będzie o tym myśleć. Zapomni o przeszłości.
- O, Diana! - usłyszała z tyłu. Osoba dotknęła jej, by się odwróciła. Dziewczyna spojrzała na twarz postaci i jej źrenice momentalnie się zwęziły, a jej usta się otworzyły z przerażenia. Przecież to jej nie dotyczyło, więc dlaczego? Dlaczego stał przed nią białowłosy demon?...
Ten popatrzył się na Dianę ze zdziwieniem. Nie spodziewał się takiej reakcji. Zrobił krok do przodu, a dziewczyna się cofnęła.
- Ej... - zaczął zmieszany, gdy wtem Ash pojawił się koło niego, chwycił gwałtownie za rękę i oboje zatrzymali swoje dłonie w powietrzu, które były wyprostowane i z ostrymi paznokciami.  Obie pary oczu stały się w ułamku sekundy czerwone.
Gdy tylko zobaczyli kto stoi na przeciwko, uspokoili się. Ash odetchnął z ulgą, że to tylko jego kolega a nie ktoś z prześladowców.
- Zefir, nie strasz mnie tak...
- To raczej moja kwestia.
- Sorry, później ci wyjaśnię. Chciałeś czegoś?
- Tak, przekazać ci pewną informację.
- Ok... - w tym momencie popatrzył na swoją panią z lekkim smutkiem i troską. Jej twarz wyrażała nieme przerażenie - To chodź gdzieś indziej - złapał kolegę za ramię i zniknęli.
Diana patrzyła się jeszcze chwilę zszokowana. Zszokowana wszystkimi myślami napływającymi do jej głowy. Jej serce łomotało w piersi. Nogi się pod nią ugięły i upadła na chodnik, a łzy zaczęły jej spływać po policzkach. Nikogo o tej porze nie było, oprócz niej.
Jak mogła być tak głupia? Fakt, nadal się boi, te ciągle koszmary wydają się być takie prawdziwe, ale czemu? Czemu, do jasnej cholery, ucieka, zamiast rozwiązać problem? Czemu ciągle się oszukuje? Przeszłości nie zmieni, ale nadal cierpi. Ciągle pytała się siebie: dlaczego? Dlaczego tak jest? Dlaczego ją to boli? Dlaczego się cały czas okłamuje, skoro tak naprawdę tego nie chce?
Łzy cały czas spływają. Właśnie sobie uświadomiła. To przez nią. To przez siebie cierpi, cały czas się oszukuje i ucieka. Nie chce tego. Nie chce być fałszywa i skazana na cierpienie.
Znów coś jej przyszło do głowy: To dlaczego nic z tym nie zrobi? Skoro nie chce tak żyć, to może pora jednak wstać i coś z tym zrobić. Tylko co?
Nie uciekać. To zdanie nagle przyszło jej na myśl.
W końcu się ocknęła i się rozejrzała, że nadal siedziała na środku chodnika. Dziękowała tylko, że nikogo nie było. Otarła łzy i wstała. Postanowiła, że jak wróci Ash, to musi z nim porozmawiać. Nie wie dokładnie o czym ani jak. Przejrzała na oczy i chce stawić czoła swoim lękom. A były nimi te dwa demony, więc zacznie od pierwszego.

***
~ Godzinę wcześniej~

Zefir przez ostatnie dni nic nie robił. Znudził się bezczynnością, więc postanowił zabawić się z czyjegoś nieszczęścia. Był w centrum miasta, oddalonym około dwudziestu minut drogi pociągiem od miejsca, gdzie mieszka Diana. Ona mieszkała na obrzeżach.
Stał pod słupem z plakatami i patrzył na każdego człowieka. W głowie wyliczał sobie kogo wybrać, gdy nagle dostrzegł jedną osobę, która tylko dla niego wyróżniała się z tłumu.
Zobaczył młodego mężczyznę, który był ubrany cały na biało. Tylko wzór na koszulce miał w innych kolorach. Pozornie normalny, średniej długości blond włosy, normalnie ubrany, ale Zefir wyczuł co innego, a mianowicie woń Nieba. Złote oczy u tej osoby tylko potwierdzały jego przypuszczenia. W dodatku po chwili rozpoznał tą twarz. Nie raz już ją widział, gdy ten mężczyzna wielokrotnie toczył walki z jego przyjacielem. Libertus.
- Lili!- zawołał.
Osoba rozejrzała się i dostrzegła Zefira. Podeszła do niego i z irytacją powiedziała:
- Nie nazywaj mnie tak.
- Oj, no przepraszam Lili. Czego anioł, z zastępu Potęg, szuka na w tym mieście?
- Pewnego wkurzającego, białowłosego demona. Mam ci coś ważnego do powiedzenia.
- O, to chyba nowość.
- A żebyś wiedział. Tylko się nie przyzwyczajaj. Musiałem osobiście poprosić Pana o pozwolenie, by zejść na Ziemię i wam to przekazać.
Zefir popatrzyła się lekko zdezorientowany.
- Nie rozumiem.
- Ech... Mogę wam tylko dwóm przekazać, o co chodzi i potem muszę iść. Słuchaj, Czarne Lilie mają więcej wspólnego z Wężami, niż ci się wydaje.
- Co przez to masz na myśli? Co ma śmierć Feniksa do nocy z trzydziestego pierwszego października na pierwszego listopada?
- Nie mogę ci dokładnie powiedzieć, bo mi zabroniono. Mogę jedynie dać wam wskazówkę. To co się szykuje, nie dotyczy ani ludzi, ani Nieba, więc mamy zakaz wtrącania się. Nie chcę, żeby Ashimaru zginął, zanim sam go zabiję. Mogę powiedzieć tylko, że plan realizowany przez ostatnie pięć lat, w tym roku dobiegł końca.
- Myślę, że chyba ogarniam, ale nie do końca rozumiem.
- Dobre i tyle. Szczególnie zagrożony jest Ashimaru. Wiesz gdzie dokładnie teraz przebywa? Chcę mu to powiedzieć osobiście.
Zefir wytłumaczył Liberusowi dokładnie, co się stało i gdzie jego przyjaciel aktualnie się znajduję. Anioł wyraźnie się zdziwił, że jego odwieczny rywal zawarł kontrakt z człowiekiem. Po chwili jednak powiedział, że jutro zajrzy do drugiego demona, bo ma jeszcze jedną sprawę do załatwienia i się pożegnał.
Zefir długo się nie zastanawiał i postanowił uprzedzić kolegę przed wizytą anioła.

_______________________________________
Przepraszam Was, że lekko się spóźniłam.
Mam nadzieję, że niektórym osobom się to podoba, co piszę!
I dziękuję za ponad cztery tysiące wyświetleń! <3

/~NekoNestee

niedziela, 14 sierpnia 2016

Rozdział 17

 Podziękowania dla Patty(ka) <3
A także dziękuję wszystkim komentującym rozdziały! Po misiu dla was! ʕ ᵔᴥᵔ ʔ _________________________________________________

W pokoju rozbrzmiała spokojna melodia. Diana odwróciła głowę i sięgnęła po telefon. Była szósta czterdzieści pięć. Nacisnęła przycisk "wyłącz" i odłożyła komórkę.
Nie spała od dobrych dwudziestu minut. Obudziła się wcześniej, ponieważ przyśnił jej się koszmar, a dokładniej tamta straszna wizja.
Wpatrywała się w sufit.
Kolejny dzień. Bała się co przyniesie. Nie chciało jej się wstawać. Leżała z otwartymi oczami, będąc duchem gdzieś indziej.
O siódmej w końcu wstała i poszła do łazienki. Czuła jakby jej ciało wszystko robiło automatycznie, zanim sama pomyśli, co miała zrobić. Mózg zaczął jej się uruchamiać w chwili, gdy zastanawiała się,co ma dzisiaj założyć. W ostateczności założyła czarne spodnie i białą bluzkę, z dwoma łatanymi sercami. Spakowała potrzebne książki do plecaka i zeszła na dół.
W kuchni zastała mamę i siostrę. Zjadła kanapkę z serem na śniadanie i pożegnawszy się, wyszła z domu.
Idąc do szkoły, domyślała się, że jest obserwowana przez Asha. Nadal nie potrafiła spojrzeć mu w twarz. Wiedziała, że to nie do końca jego wina i chciała z nim normalnie gadać, ale... nie potrafiła. Dystans między nimi to potwierdzał. Demon jednak mógł być bliżej niż wczoraj. Minimalna odległość wynosiła tym razem piętnaście metrów. Mimo iż była coraz mniejsza, to nadal była, co Asha nie zadowalało. Mimo wszystko i tak czuwał nad bezpieczeństwem swoim i swojego właściciela w postaci astralnej.
Z  bratem też nie chciała na razie gadać. Jeszcze nie.
W szkole dzień minął normalnie. Diana nie mówiła zbędnych rzeczy, mówiła wtedy, kiedy ktoś do niej coś powiedział. Starała się nie mieć smutnego wyrazu twarzy. Za każdym razem, gdy się odzywała, odruchowo uśmiechała się, czyli można by rzec, że nosiła maskę, której nikt nie zauważył. I dobrze. Nie chciała za bardzo z nikim gadać, ale jak już musiała to mówiła krótkimi zdaniami.
W domu tak samo. Dobrze udawała, że nic się nie stało, tłumacząc się, że jest po prostu zmęczona.
Poszła do pokoju i położyła się na łóżku.  Nic się jej nie chciało. Ani spać, ani cokolwiek robić. Przytuliła się do poduszki i niespodziewanie łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Nie rozumiała czemu płacze, ale czuła w środku pewnego rodzaju ból. Obróciła się na plecy i myślała nad... niczym. Jakby tylko czekała, żeby ten dzień się już skończył.
Po godzinie bezczynnego leżenia,  wreszcie wstała i odrobiła lekcje.
Reszta dnia minęła jej podobnie. Nie wiedząc,co ma wieczorem robić, wzięła białą kartkę i narysowała w odcieniach szarości skrzydlatą wróżkę, skuloną pod drzewem, a dokładnie pod wierzbą płaczącą.

Następny dzień. Następna taka sama pobudka. Tym razem dziesięć minut przed budzikiem. Wstała i poszła do łazienki. Spojrzała w lustro na dziewczynę o smutnych, prawie szarych oczach. Nie chce być już taka być. Chce czuć jakieś pozytywne emocje, tylko że łatwiej powiedzieć niż zrobić. Ale od czegoś trzeba zacząć. Postanowiła, że dziś w szkole będzie chętniej rozmawiać z innymi, czyli Kamilą i Nikolą, bo z resztą osób nie ma jakiś lepszych kontaktów.
Z trochę lepszym patrzeniem w przyszłość wyszła z domu.
Ash siedział na dachu jednego z domów i obserwował Dianę, jak idzie do szkoły.
Co miał lepszego do roboty? Kolejny dzień obserwował z daleka swoją panią. Rzeczywiście, nie raz mu przeszło przez myśl, że jest dziadowym właścicielem demona i że łatwo może nią manipulować, ale jak ona chce, to potrafi dać rozkazy, które zapędzają go w kozi róg. Jednak ta dziewczyna nie jest tak do końca głupia.
Ash czuł, że narzucony dystans się zmniejsza. To nawet dobrze, ale i tak nie może się odezwać do Diany.
Nagle dostrzegł, że z uliczki, którą licealistka minęła, wychylała się osoba, która najwyraźniej śledziła dziewczynę. Nawet z tej odległości mógł wyraźnie zobaczyć cały jego wygląd.
Był to mężczyzna i może miał około trzydziestu pięciu lat. Miał na sobie granatowe jeansy i rozpiętą, skórzaną, czarną kurtkę. W uchu dało się dostrzec słuchawkę. Włosy miał ciemne i krótkie. Na brodzie można było zauważyć trzydniowy zarost.
Demon nic na razie z tym nie zrobił. Obserwował działania wroga. Jakby ten niespodziewanie zaatakował Dianę, to Ash byłby na straconej pozycji, ponieważ limit przebywania od dziewczyny wynosi dziesięć metrów, co stanowiło by problem. Co prawda zawsze mógłby użyć innych mocy, ale one nie gwarantowały by skuteczności tak, jak osobista obrona.
Gdy Diana odeszła parę metrów dalej mężczyzna odchylił kołnierz kurtki i zaczął coś mówić do ukrytego mikrofonu. Demonowi udało się wyłapać dwa zdania: "Dziewczyna jest sama" i dodane po chwili "Zrozumiałem". Po tych słowach tajemnicza osoba ruszyła inną drogą do bardziej zatłoczonego miejsca.
Ash ruszył za nim. Chciał się dowiedzieć, gdzie się udaje. Może dowie się wreszcie gdzie jest główna baza tej organizacji. Dyskretnie przyczajał się na dachach domów.
W pewnym momencie, mężczyzna wtopił się w tłum wysiadających z autobusu ludzi. Ash widział tylko, jak szedł w kierunku drzwi pojazdu. Logiczne, więc było, że do niego wsiadł. Ash nie zauważył nawet, gdy autobus zrobił całą rundę i znów znajdował się na tym samym przystanku. Nie zauważył też, żeby owy mężczyzna wysiadł. Ash wkurzony faktem, że zgubił cel, nie przestawał szukać. Nie, kiedy jest tak blisko poznania kryjówki swoich prześladowców. W razie czego, jakby coś stało się jego właścicielce, dowiedział by się o tym, bazując na jej uczuciach.

Następnego dnia, znów skupił się na poszukiwaniach. Dziś nie zauważył, żeby ktoś śledził dziewczynę. Może zauważyli, że zostali zdemaskowani. Mimo wszystko Ash nadal badał okolice. Był tak blisko rozwiązania problemów z przeszłości. Nie chciał dać teraz za wygraną. Gdyby pięć lat temu nie zabił tamtej kreatury, to dziś miałby spokój. Ale nie. Po stracie przyjaciela musiał się wyżyć i ma teraz tego konsekwencje.
Był w ludzkiej formie na przystanku, na którym szpieg zniknął mu z oczu.
Rozejrzał się. Wokół tylko domy mieszkalne, jeden budynek banku oraz urząd.  Nie ma szans, by tu gdzieś była ich kryjówka. Przeszedł dalej chodnikiem niedaleko torów kolejowych. Miał po kolei ślepe  uliczki, odchodzące od drogi, która biegła wzdłuż peronu. Nigdzie nie było miejsca, gdzie można się ukryć. Coraz bardziej zaczęło to irytować demona. Jak w takim razie tamten facet uciekł? Przecież to był zwykły człowiek, tego Ash był pewien. Wkurzony skręcił w najbliższą drogę, która nie kończyła się czyimś ogrodzeniem. Kiedy doszedł do ulicy, którą szedł zobaczył, że jest w tym samym miejscu, w którym stał wczoraj szpieg. Zatoczył koło, nic po drodze nie znajdując. Jego oczy zrobiły się czerwone ze zdenerwowania. Zamknął je, by się uspokoić. Na pewno coś pominął. Tylko co?
Nagle poczuł strach Diany. Wielki strach. Szybko przeteleportował się, jak najbliżej dziewczyny. Miał tylko nadzieję, że jej nie złapali...

________________________________________________
 Oto już jest rozdział 17!  \(≧▽≦)/

(* świerszcze w tle*)

 ̄‿ ̄III • • • Ja wiem, że się cieszycie. Tak... w środku...

Jestem na czas! I przypominam, że rozdziały (szczególnie w roku szkolnym) mogą się pojawiać ( myślę, że max) co dwa tygodnie. Przepraszam na przyszłość jeśli będą trzy dni opóźnienia, ale idę do pierwszej liceum i chyba będę mieć sporo nauki ;__;
A-A-ALE-E-E... teraz są wakacje... ( ̄▽ ̄)