sobota, 20 lutego 2016

Rozdział 7

Diana nie mogła się ruszyć. Była zapatrzona w głęboko niebieskie oczy chłopaka. Były piękne, jak dwa, okrągłe i błyszczące szafiry, które rzuciły na nią urok. W głowie dziewczyny szepty się nasiliły.  
"Poddaj się... 
Nic ci nie grozi... 
Wszystko będzie dobrze... 
Nic ci nie grozi..." 
Nie mogła nic zrobić. Nie potrafiła wydobyć z siebie ani jednego słowa. Jakby... zapomniała, jak to się robi. Była... zahipnotyzowana.
Białowłosy powoli zaczął się uśmiechać, odsłaniając białe zęby z dłuższymi kłami.
Nagle usłyszeli, że ktoś wylądował na parapecie. To był Ash. Stojący przed nią chłopak odwrócił głowę w stronę okna, uwalniając Dianę od stanu bezwładności.
Czarnowłosy demon w ułamku sekundy wziął z biurka ołówek i wbił go intruzowi w serce. Ten zrobił trzy kroki w tył, czując ból. Diana nie wiedziała, jak ma zareagować, więc siedziała cicho i patrzyła lekko zszokowana.
- Ej, a to za co???- powiedział zirytowany i nieproszony gość.
- Za dobieranie się do mojej właścicielki - rzekł z obojętnością Ash - A to - wziął długopis i wbił mu go w gardło - za te wszystkie razy, kiedy to ty próbowałeś mnie zabić.
- Ha ha! Myślałem, że już sobie odpuściłeś, Ashimaru - mówił, wyjmując sobie rzecz z szyi i tamując krwawienie ręką - I zaraz... Ty masz Panią? Ty???
- Z pewnych przyczyn, które zaszły w pewnych okolicznościach, tak.
Diana nadal siedziała i się im tylko przyglądała. Nie wiedziała co ma zrobić, więc czekała na dalszy rozwój wydarzeń.
- A właśnie - kontynuował Ash - Diano, to jest Zefir. Mój... kumpel i wspólnik z dawnych lat. Także jest demonem. Zefir, poznaj Dianę.
Zefir podszedł do niej, wziął za rękę, ukląkł i zaczął mówić do niej błagalnym tonem:
- Wybacz mi, o pani, moje wcześniejsze zachowanie! Przyjmij moje przeprosiny!
Dziewczyna patrzyła się na niego jak na wariata. Była w jeszcze większym szoku niż przedtem. Spojrzała się na czarnowłosego z lekkim zakłopotaniem i strachem.
- Ash...? Możesz go stąd zabrać...? Nie dość, że zachowuje się, jakby był chory umysłowo, to jeszcze brudzi mi dywan swoją krwią.
Zefir spojrzał w dół. No tak. Długopis z gardła wyjął, ale o ołówku w klatce piersiowej, to zapomniał. Szybko wstał i usunął drewnianą rzecz z ciała. Odwrócił się w stronę drugiego demona i oznajmił:
- Muszę ci coś powiedzieć.
- Spoko, ale chodźmy gdzie indziej - odparł, patrząc na Dianę. Ta spojrzała się na niego zdziwionym wzrokiem.
Ash wlazł na parapet i skoczył na sąsiedni dach. To samo zrobił jego kumpel, lecz na pożegnanie pomachał dziewczynie ręką, z niewinnym uśmiechem na ustach.
- Rany... - powiedziała do siebie, gdy demony zniknęły. Zabrała się do zacierania śladów po tym dziwnym incydencie.
***
Ash i jego przyjaciel zatrzymali się na płaskim dachu, jakieś cztery domy od mieszkania Diany.
- Musimy tutaj? Jest strasznie gorąco ... Może chodźmy do lasu?- powiedział z pretensją Zefir.
- Nie. Dalej mi się nie chce. To prawda, jest gorąco, ale bywało gorzej.
- Taa... Na przykład w piekle...
- No właśnie - odrzekł Ash, kładąc się na plecach - O czym chciałeś porozmawiać?
- Miałem jedną sprawę, ale teraz już mam dwie - powiedział białowłosy, zajmując miejsce obok - Po pierwsze, jakim cudem TY masz właściciela? Przecież nigdy go nie miałeś i nie chciałeś go mieć.
- Fakt, ale niestety to był... przypadek.
Zefir spojrzał się na niego pytającym wzrokiem:
- Jak to "przypadek"? Przypadkiem zawarłeś kontrakt???
- Tak.
Nastała chwila ciszy. Zefira zatkało.
- Okej, nie będę drążył, jak to się stało. A masz przynajmniej jakieś fajne warunki umowy?
- Nie - powiedział Ash z irytacją - to było zupełnie nieplanowane.
- Ha ha! Ale z ciebie idiota!
- Zamknij się! Lepiej mów, co chciałeś mi powiedzieć!
Na twarzy Zefira z powrotem pojawiła się powaga. 
- W tym roku zamierzają zrobić to jeszcze raz. Czarne Lilie cię szukają. Natknąłem się na jednego po drodze i go zabiłem.
- Czemu?- zapytał Ash z na wpół zamkniętymi oczami.
- A bo ja wiem? Może miałem zły dzień? Nieważne. Po co wróciłeś do tego miasta? Przecież wiesz, że to tutaj się odbywa.
- Niezależnie gdzie się udam, i tak będą chcieli mnie zabić, albo przynajmniej schwytać, więc jakbym w tym roku ich wszystkich wybił, to może w następnym daliby mi spokój.
Zefir westchnął i przyłożył sobie rękę do twarzy.
- Stary, załamujesz mnie. Raczej wracając, wystawiasz im się jak na tacy. Jakbyś mówił "Zobaczcie! Jestem tutaj! Chodźcie po mnie!". W dodatku teraz to masz poważny problem, bo jak zabiją Dianę, to ty też umrzesz.
- Taa... jestem tego świadom i ta sytuacja mnie tak wkurza, że nie wiem.
- Więc udajesz, że jesteś dla niej miły?
- Czasem udaję, czasem nie. I tak jestem udupiony przez jej niektóre rozkazy. Kto wie, co zrobi, jak się dowie o Potwornych Żniwach? Jak będzie chciała uciekać, to będę musiał razem z nią. Ale może się nie dowie, chociaż to znikoma szansa, bo już jedna Lilia nas napadła.
- Co? Kiedy?
- Wczoraj, gdy wracaliśmy ze szkoły. Śledził nas i zaatakował.
- To ty może chodź w swojej normalnej formie? Nie tej normalnej normalnej, ale tej ludzkiej, przynajmniej na ulicy.
- Może masz rację...- Ash zamknął oczy i delektował się chwilą.
- Wiesz... Ja tam w ten dzień się zmywam. Nie chcę być w to wplątany, a ty i tak sobie poradzisz.
- Taa... Też bym sobie stąd polazł, gdyby nie Diana i incydent sprzed pięciu lat.
- Ty to masz pecha - rzekł Zefir, kładąc się na plecach.
- Wiem... A ty uciekasz, bo się boisz - powiedział złośliwie Ash.
- Wcale się nie boję!- odparł naburmuszony białowłosy- Po prostu... mi się nie chce. To zbyt kłopotliwe i nudne.
- Serio? Co ty nie powiesz? Coś o tym wiem.
Leżeli w milczeniu, wygrzewając się na słońcu. Była idealna cisza. Nie przejeżdżały żadne samochody, wiatr nie wiał. Tylko słońce i wolno płynące po niebie chmury.
- To co, wracamy?- odezwał się Zefir.
- Mmm.. Jeszcze nie...- odpowiedział rozleniwiony Ash.
Nagle poczuł, że Diana strasznie się gniewa.
- Oho... Pani jest wściekła.
- Na ciebie?
- Wątpię... Możliwe, że znowu pokłóciła się z rodzicami.
- Idź do niej - poradził Zefir.
- Nie chce mi się - rzekł czarnowłosy, odwracając się na bok. Poczuł, że ktoś mu zasłania słońce. Otworzył oczy i ujrzał tą minę, która mówiła "Lepiej to zrób".
- Uch. No dobra! Pójdę...
- Mądra decyzja. Ja będę jeszcze w mieście, ale nie wiem, kiedy się zobaczymy. 
- Dobra, nara!- powiedział rozleniwiony Ash, zeskakując z dachu. 
Zefir również zniknął.


_________________________________________
7 rozdział... Jeszcze nigdy tyle nie napisałam XD
Dziękuję tym, co mnie cisną, żebym napisała kolejny rozdział, bo "nie mają co czytać" <3
Mam nadzieję, że będzie się wam podobać ;)
Piszcie komentarze <3 Nawet jeśli będą zawierały ochrzan XD
/~NekoNestee

poniedziałek, 15 lutego 2016

Rozdział 6

Szli dalej w milczeniu. Diana nie wiedziała, co ma zrobić. Kto ich śledził? Po co?
Osoba z tyłu po cichu wyjęła nóż i rzuciła się na licealistkę. Ash w porę się odwrócił, złapał typa za rękę i wykręcił w taki sposób, że nóż upadł na chodnik. Okazało się, że napadł ich mężczyzna około lat trzydziestu. Miał brązowe włosy i lekki zarost. Na jego ręku, demon dostrzegł małą, czarną lilię, z liśćmi po bokach.
Ash przeżył szok. Dobrze znał ten znak. W jego głowie pojawiły się wspomnienia sprzed pięciu lat.
- Ash?- wyrwał go z myśli głos Diany - Co z nim zrobimy?
- A jakie są twoje rozkazy?- odparł takim tonem, jakby się nic nie stało.
- Nie wiem... Najlepiej go przesłuchajmy, tylko nie na ulicy. Może w lesie za domem? Dasz radę go tam zabrać?
- Ja bym nie dał?- odpowiedział z uśmiechem, nadal trzymając obcą rękę. Wstając, pojmany zaczął się wyrywać, z pozytywnym skutkiem dla niego. Zaczął biec w stronę ruchliwej ulicy. Ash już chciał ruszyć w pościgu, ale zatrzymał go głos Diany:
- Zostaw go. Niech ucieka. Wątpię, że zjawi się ponownie - rzekła odwracając się w stronę mieszkania - Chodźmy.
Czarnowłosy nic nie powiedział i ruszył za nią.
- Jednak nie dałeś rady - powiedziała ze złośliwym uśmiechem.
- Phi...- odparł naburmuszony.
Reszta drogi minęła im spokojnie. Nic się nie działo. Przed domem znów miała pierścionek na palcu.
Tuż przed wejściem przez furtkę widziała, jak firanka z pokoju brata się przesunęła, ale może jej się wydawało.
Gdy zapukała do drzwi, otworzył jej ojciec.
- Cześć tato - powiedziała z wyuczonym uśmiechem, bo zdarzało się jej dostać ochrzan za to, że się nie uśmiecha. Nie rozumiała tej logiki, ale wolała uniknąć jakiejkolwiek kłótni.
- Cześć, jak było?- zapytał, przytulając córkę.
- Dobrze, jak co dzień. Jest coś do jedzenia?
- Obiad z wczoraj.
Czyli sos kurczakowo-śmietankowy. Super...
- Wezmę jabłko - powiedziała, idąc w stronę koszyka z owocami. Potem ucałowała tatę i poszła na górę do swojego pokoju. Po drodze zauważyła, że drzwi do pokoju brata są otwarte, więc weszła na chwilę, by się przywitać i poszła dalej.
 U siebie standardowo zamknęła drzwi, położyła plecak koło biurka i położyła się na łóżku. Ash zmaterializował się na krześle i patrzył się na swoją panią. Dostrzegła to.
- Co?- zapytała w końcu.
- Wiesz... Jestem głodny - odparł błagalnym tonem.
- Nie. Nic ci nie dam. I tak nie umrzesz z głodu - powiedziała odwracając się do niego plecami.
- No i co z tego... Demony żywią się duszami i krwią. To prawda, nie umierają, ale nadal czujemy głód. Więc daj mi się napić... Proszę...- mówił coraz bardziej słodkim tonem.
- Nie i kropka!- odparła stanowczo, siadając.
Ash nie dawał za wygraną. Przybrał postać czarnego kota i mrucząc wskoczył na łóżko. Dobrze wiedział, że Diana ma słabość do zwierząt, a w szczególności do kotów.
- Nie - powiedziała już mniej pewnym siebie głosem.
Spojrzała w oczy kota. Czerwone ślepia patrzyły się na nią błagalnie. Przez chwilę była cisza, aż w końcu dziewczyna nie wytrzymała.
- Dobra, ale nie za dużo.
Pyszczek kota się uśmiechnął. Podszedł do dłoni i ugryzł ją. Diana poczuła lekki ból, ale nie wydała z siebie żadnego dźwięku.
- Dobra, wystarczy - powiedziała po chwili.
Kot spojrzał się na nią lśniącymi czerwienią oczami i zmienił się w pierścionek na jej palcu. W tym momencie usłyszała, jak ktoś trzy razy puka do drzwi. Wszedł Alan. Miał krótkie włosy w kolorze ciemnego blondu.
- Hej, co robisz?- zapytał.
- A nic... Zamierzałam odrobić lekcje, żeby w weekend mieć wolne.
- Aha... Mądrze...
Nastała niezręczna cisza.
- Dobra, zapytam wprost - odezwał się. Widać było, że coś go trapiło. - Masz kogoś?
Diana była zaskoczona tym pytaniem. Nigdy takich tematów nie poruszał.
- Nie, nie mam chłopaka.
- A ten koleś, z którym byłaś dziś przed domem?
- To... tylko kolega.
- A... Spoko... Wiesz, wolałbym, byś nie zadawała się ze starszymi ani z innymi, nienaturalnymi typami... - powiedział coraz ciszej.
- Nienaturalnymi?
- Nie, nic, nie ważne - powiedział szybko - To mnie trochę uspokoiłaś - powiedział wychodząc z uśmiechem, ale Diana wiedziała, że z tym wyrazem twarzy coś było nie tak.
Ash znów usiadł obok niej, ale tym razem w normalnej formie, natomiast dziewczyna zatopiła się w myślach.
A co jeśli jej brat coś podejrzewa? Coś widział, coś wie? Nie chce mówić nikomu o tym, że zawarła kontrakt z demonem, a na pewno nie swojej rodzinie. W przeciwieństwie do niej są bardzo religijni i nie wiadomo, co by się z nią stało. W szczególności nic nie wyjawi swojemu bratu. Ostatnio bardzo przyczynił się do prac w kościele, pomagał we mszach i się bardzo udzielał. Jeśli odkryje jej sekret, to może wypaplać księdzu, lub całej parafii. I co dalej? Zaczną robić na niej egzorcyzmy? Nie... Na pewno tego nie chce.
Ash poczuł niepokój Diany. Domyślił się, o co chodzi.
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Nie są wstanie mi nic zrobić, a już w szczególności tobie - pocieszał ją.
Spojrzała się na niego trochę bardziej spokojna.
- Kościół o was wie?
- A jak ma nie wiedzieć? Każda parafia wie o demonach, ale nie każda je widziała. Kościół niedaleko twojego domu raczej nigdy nie spotkał prawdziwego demona.
- Okej... Teraz bardziej mnie uspokoiłeś - odrapała, z powrotem kładąc się na łóżku.
***
Nastał kolejny dzień...  Cudowny dzień, czyli sobota.
Diana obudziła się i znów dostrzegła czarny łeb, leżący koło niej, ale tym razem odwrócony tyłem. Podkuliła nogę i demon znowu wylądował na podłodze.
- Ałła! A to za co?- powiedział zaspanym głosem, podnosząc się z podłogi.
- Ty już dobrze wiesz - odparła, z powrotem kładąc głowę na poduszce, lecz się nie przykryła. Dzisiejszy dzień był wyjątkowo bardzo upalny.
- Uch... Ty to masz problemy, kobieto...
***
Po paru godzinach, około godziny piętnastej, nikogo nie było w domu. Rodzice pojechali z Gabrysią do sklepu, a Alan poszedł gdzieś z kolegami. Natomiast Ash wyszedł, pod pretekstem, że idzie się rozejrzeć po okolicy, by zobaczyć, czy typek z wczoraj nie kręci się w pobliżu. 
Diana siedziała przy biurku i stwierdziła, że jej gorąco. Otworzyła okno na oścież i wróciła do rysowania na tablecie graficznym. Nagle usłyszała szepty w swojej głowie. 
" Rysuj dalej... 
Jak ładnie... 
Rysuj dalej...".
Odwróciła się gwałtownie. Nikogo nie było.
- Dziwne...- powiedziała do siebie i wróciła zaniepokojona do swojego zajęcia.
"Spokojnie... 
Nie bój się...
 Spokojnie..."
Usłyszała znowu i ponownie się odwróciła. Przestraszyła się, bo zobaczyła obcego, młodego mężczyznę z białymi włosami, który stał nieruchomo i patrzył się na nią ze złowieszczym uśmiechem.
Miał na sobie długi, granatowy płaszcz, czarne spodnie i białą bluzkę z niebieskim wzorem.
Włosy zasłaniały mu pół twarzy, jednak gdy uniósł lekko głowę dostrzegła krwistoczerwone oczy.
 Po chwili pojawił się tuż przed nią. Jego twarz prawie dotykała jej twarzy. Była całkowita cisza. Tylko w jej głowie rozbrzmiewały szepty:
"Spokojnie... 
Nie bój się... 
Spokojnie... 
Poddaj się..."
_______________________________________________
I o to jest 6 rozdział!  XD 
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać <3
Ten rozdział dedykuję wszystkim, którzy upominali się o kolejne rozdziały, czyli wszystkim komentującym, jak również w szczególności moim dwóm przyjaciółkom: Juli i Orianie <3
/~NekoNestee

piątek, 5 lutego 2016

Rozdział 5

Dianie śnił się bardzo przyjemny sen, który został przerwany przez melodię, wydobywającą się z jej telefonu. Budzik. Z zamkniętymi oczami wyciągnęła rękę w stronę biurka, lecz na swojej drodze spotkała czyjąś twarz. Automatycznie otworzyła oczy.
- Dzień dobry, moja pani - powiedział Ash, leżąc tuż obok niej.
Dziewczyna podkuliła nogę i kopnęła go, spychając z łóżka. Demon spadł na podłogę.
- Ej, a to za co?- zapytał poirytowany, podnosząc się.
- Za spanie w moim łóżku!
- Też muszę gdzieś spać!- rzekł oburzony.
- Na pewno nie ze mną! Tam masz krzesło, dam ci poduszkę i tam sobie leż!- powiedziała, wstając.
- No wiesz ty co...- naburmuszył się - Tak się nie traktuje ludzi...
- Może i nie, ale ty nie jesteś człowiekiem. Mógłbyś spakować mi potrzebne książki do szkoły? Dziękuję - powiedziała, wychodząc z pokoju do łazienki.
- I weź tu bądź miły...- wymamrotał pod nosem. Wykonał polecenie, po czym rozpłynął się w powietrzu.
Diana wyszła z łazienki i popatrzyła na drzwi do pokoju brata. Były zamknięte. Pewnie dziś ma na późniejszą godzinę. Zwykle mijali się w przejściu. Wróciła do pokoju, wzięła rzeczy i zeszła na dół.
W kuchni zobaczyła mamę z siostrą, które jadły kanapki.
- Cześć, co na śniadanie?- zapytała.
- To, co widzisz lub płatki. Zjedz szybko, bo się spóźnisz- rzekła starsza kobieta, która zobaczywszy córkę podeszła do lodówki i wyjęła jej śniadanie do szkoły.
- Dobra, nie ma co się spieszyć - odpowiedziała, zajmując miejsce obok siostry.
Zjadła płatki z mlekiem, a potem poszła założyć kurtkę. W tym momencie przypomniała sobie, że nie rozczesała włosów. Szybkim krokiem poszła do łazienki na dole i to zrobiła. Chwyciła jeszcze tusz do rzęs i zrobiła trzy ruchy.
Spojrzała na zegarek i serce jej zaczęło szybciej bić. Zawiązała sznurówki na butach i wzięła plecak.
- Pa, mamo!- zawołała i wyszła z domu. Gdy zamknęła furtkę, parę metrów od niej zmaterializował się Ash.
- Nadal się gniewasz?- zapytał ze sztuczną skruchą, idąc za nią z rękami w kieszeniach.
- Po co mam ci odpowiadać, skoro wiesz?
- No tak... - zamilkł, nie wiedząc, co powiedzieć.
Przecież znał jej uczucia i wiedział, że już się na niego nie złościła. Dało się zauważyć obojętność w jej słowach.
Diana rozejrzała się, czy nikogo nie ma na chodniku lub na ulicy. Nie było żadnej osoby. Nie wiedziała czemu, ale to ją uspokajało, gdy nikt jej nie widział.
Ash wyprzedził ją i szedł tyłem, by widzieć jej twarz. Zaczął jej się przyglądać.
- Co?- zapytała w końcu, patrząc w mu w oczy.
- Nic. Tak się tylko patrzę- Był znudzony i chciał podokuczać osobie, która go zakuła w niewidzialne łańcuchy. - Wiesz, że każde twoje słowo mogę traktować dosłownie?
- Tak, dlatego ci tego zabraniam - powiedziała stanowczo.
Chłopak stanął wryty, a Diana szła dalej.
- Nie wierzę... Sam siebie wkopałem...- rzekł i znów zaczął iść za dziewczyną.
- Owszem.
- Ale ja jestem debilem... - powiedział pod nosem.
- Owszem, jesteś.
Ash spojrzał na nią z irytacją. Jego oczy przez chwilę miały błysk czerwieni.
- Czy ty lubisz mnie dobijać?
- Owszem, lubię - odparła ze złośliwym uśmiechem, nadal patrząc przed siebie.
- Aha...- westchnął i zmienił się w pierścionek na jej palcu, bo już dochodzili do szkoły. Wiedział, że i tak nie zwraca to uwagi, gdy nagle ktoś znika. Ludzie zbyt byli zabiegani, a jeśli coś by się stało, to wystarczyło użyć umiejętności.
Nareszcie piątek. Przeżyć tylko sześć godzin w tym budynku i można wrócić do domu., z tym podejściem dziewczyna przekroczyła bramę szkoły. Dwie pierwsze lekcje to wf, a później jest język angielski, którego najbardziej go nie lubiła.
Wszystkie dziewczyny weszły do szatni. Diana powiesiła pierścionek na wieszaku, po czym poszła się przebrać w łazience. Nie lubiła dziewczęcych rozmów w szatni. W tym czasie jej biżuteria z kotem rozpłynęła się w powietrzu.
Lekcja na hali sportowej przebiegała spokojnie. Pani jak zwykle dawała swoim podopiecznym w kość, ale dawało się przeżyć. Diana od czasu do czasu w oknie widziała kątem oka ciemną postać, siedzącą na drzewie.
Gdy wf się skończył, wszyscy poszli pod salę od języka angielskiego. Większość osób gadała na temat wczorajszego testu, a inni grali na telefonach. Diana siedziała na ławce i rozmyślała, co ma dzisiaj w domu do zrobienia.
Nagle zadzwonił dzwonek. Pani, która zawsze jest na czas, otworzyła drzwi i uczniowie weszli do klasy.
- Sprawdziłam wasze testy - oznajmiła - Szczerze, zawiodłam się na was. Myślałam, że ten rozdział umiecie, a tym czasem najwyraźniej nie! - zaczęła się skarżyć.
Gdy rozdawała testy, Diana poszła po swoje wyniki i wróciła na miejsce. Spojrzała na kartkę, na której była napisana czerwona dwójka. No tak, pomyślała lekko wkurzona. Czego innego mogła się spodziewać? Dobrze, że nie dostała jedynki. Popatrzyła jeszcze raz na swoją ocenę, po czym na kobietę.
- A żeby coś ci się stało po drodze do domu...- wymamrotała pod nosem.  Ze wszystkiego na świecie nie znosiła nauczycielki od tego przedmiotu.
- Jeśli tego sobie życzysz, to da się to zrobić - usłyszała cichy głos, wydobywający się z lśniących na czerwono oczu.
Popatrzyła ze zdziwieniem na pierścionek i zastanowiła się chwilę.
- Nie... - odparła odwracając głowę ku oknie.
- Jak tam chcesz - po tych słowach blask z oczu kota zniknął.

***
Nareszcie skończyły się wszystkie lekcje i można było iść do domu. Dziewczyna z prawie z uśmiechem pobiegła do szatni i otworzyła szafkę. W pomieszczeniu panował straszny tłok, lecz jej się udało znaleźć miejsce. Ubrała się i wyszła szybko ze szkoły. Ash nadal siedział na jej dłoni, nierozpoznawalny dla innych ludzi.
Jej trasa między szkołą a domem była podzielona na dwie części. Pierwsza składała się z ruchliwych ulic i różnorodnych sklepów. Natomiast druga ze spokojniejszych okolic - prawie nikogo nie widać na chodniku, a samochody rzadko tamtędy przejeżdżają.
Diana mijała kolejno sklepy, aż doszła do skrzyżowania nierównorzędnego, na którym skręciła w drogę podporządkowaną. Tu zaczynała się spokojniejsza cześć trasy. Wtedy Ash przybrał znów swoją normalną postać. Szedł ze swoją panią przez jakiś czas w milczeniu.
- Strasznie zamyślona jesteś - stwierdził w końcu.
- Tak jakoś wyszło. Zastanawiam się, co dzisiaj muszę zrobić, a potem co mogę zrobić.
- Rzeczywiście, jest jakaś różnica...
Szli dalej, nic nie mówiąc, gdy nagle Ash schylił się do twarzy Diany i powiedział jej do ucha spokojnym szeptem:
- Nie odwracaj się.
Dianę zamurowało.
- Ktoś  nas śledzi.


________________________________________
Skończyłam piąty rozdział! ^^
Bardzo bym się ucieszyła, gdybyście pisali komentarze ;)
Wesołych ferii! ♡
/~NekoNestee