piątek, 5 lutego 2016

Rozdział 5

Dianie śnił się bardzo przyjemny sen, który został przerwany przez melodię, wydobywającą się z jej telefonu. Budzik. Z zamkniętymi oczami wyciągnęła rękę w stronę biurka, lecz na swojej drodze spotkała czyjąś twarz. Automatycznie otworzyła oczy.
- Dzień dobry, moja pani - powiedział Ash, leżąc tuż obok niej.
Dziewczyna podkuliła nogę i kopnęła go, spychając z łóżka. Demon spadł na podłogę.
- Ej, a to za co?- zapytał poirytowany, podnosząc się.
- Za spanie w moim łóżku!
- Też muszę gdzieś spać!- rzekł oburzony.
- Na pewno nie ze mną! Tam masz krzesło, dam ci poduszkę i tam sobie leż!- powiedziała, wstając.
- No wiesz ty co...- naburmuszył się - Tak się nie traktuje ludzi...
- Może i nie, ale ty nie jesteś człowiekiem. Mógłbyś spakować mi potrzebne książki do szkoły? Dziękuję - powiedziała, wychodząc z pokoju do łazienki.
- I weź tu bądź miły...- wymamrotał pod nosem. Wykonał polecenie, po czym rozpłynął się w powietrzu.
Diana wyszła z łazienki i popatrzyła na drzwi do pokoju brata. Były zamknięte. Pewnie dziś ma na późniejszą godzinę. Zwykle mijali się w przejściu. Wróciła do pokoju, wzięła rzeczy i zeszła na dół.
W kuchni zobaczyła mamę z siostrą, które jadły kanapki.
- Cześć, co na śniadanie?- zapytała.
- To, co widzisz lub płatki. Zjedz szybko, bo się spóźnisz- rzekła starsza kobieta, która zobaczywszy córkę podeszła do lodówki i wyjęła jej śniadanie do szkoły.
- Dobra, nie ma co się spieszyć - odpowiedziała, zajmując miejsce obok siostry.
Zjadła płatki z mlekiem, a potem poszła założyć kurtkę. W tym momencie przypomniała sobie, że nie rozczesała włosów. Szybkim krokiem poszła do łazienki na dole i to zrobiła. Chwyciła jeszcze tusz do rzęs i zrobiła trzy ruchy.
Spojrzała na zegarek i serce jej zaczęło szybciej bić. Zawiązała sznurówki na butach i wzięła plecak.
- Pa, mamo!- zawołała i wyszła z domu. Gdy zamknęła furtkę, parę metrów od niej zmaterializował się Ash.
- Nadal się gniewasz?- zapytał ze sztuczną skruchą, idąc za nią z rękami w kieszeniach.
- Po co mam ci odpowiadać, skoro wiesz?
- No tak... - zamilkł, nie wiedząc, co powiedzieć.
Przecież znał jej uczucia i wiedział, że już się na niego nie złościła. Dało się zauważyć obojętność w jej słowach.
Diana rozejrzała się, czy nikogo nie ma na chodniku lub na ulicy. Nie było żadnej osoby. Nie wiedziała czemu, ale to ją uspokajało, gdy nikt jej nie widział.
Ash wyprzedził ją i szedł tyłem, by widzieć jej twarz. Zaczął jej się przyglądać.
- Co?- zapytała w końcu, patrząc w mu w oczy.
- Nic. Tak się tylko patrzę- Był znudzony i chciał podokuczać osobie, która go zakuła w niewidzialne łańcuchy. - Wiesz, że każde twoje słowo mogę traktować dosłownie?
- Tak, dlatego ci tego zabraniam - powiedziała stanowczo.
Chłopak stanął wryty, a Diana szła dalej.
- Nie wierzę... Sam siebie wkopałem...- rzekł i znów zaczął iść za dziewczyną.
- Owszem.
- Ale ja jestem debilem... - powiedział pod nosem.
- Owszem, jesteś.
Ash spojrzał na nią z irytacją. Jego oczy przez chwilę miały błysk czerwieni.
- Czy ty lubisz mnie dobijać?
- Owszem, lubię - odparła ze złośliwym uśmiechem, nadal patrząc przed siebie.
- Aha...- westchnął i zmienił się w pierścionek na jej palcu, bo już dochodzili do szkoły. Wiedział, że i tak nie zwraca to uwagi, gdy nagle ktoś znika. Ludzie zbyt byli zabiegani, a jeśli coś by się stało, to wystarczyło użyć umiejętności.
Nareszcie piątek. Przeżyć tylko sześć godzin w tym budynku i można wrócić do domu., z tym podejściem dziewczyna przekroczyła bramę szkoły. Dwie pierwsze lekcje to wf, a później jest język angielski, którego najbardziej go nie lubiła.
Wszystkie dziewczyny weszły do szatni. Diana powiesiła pierścionek na wieszaku, po czym poszła się przebrać w łazience. Nie lubiła dziewczęcych rozmów w szatni. W tym czasie jej biżuteria z kotem rozpłynęła się w powietrzu.
Lekcja na hali sportowej przebiegała spokojnie. Pani jak zwykle dawała swoim podopiecznym w kość, ale dawało się przeżyć. Diana od czasu do czasu w oknie widziała kątem oka ciemną postać, siedzącą na drzewie.
Gdy wf się skończył, wszyscy poszli pod salę od języka angielskiego. Większość osób gadała na temat wczorajszego testu, a inni grali na telefonach. Diana siedziała na ławce i rozmyślała, co ma dzisiaj w domu do zrobienia.
Nagle zadzwonił dzwonek. Pani, która zawsze jest na czas, otworzyła drzwi i uczniowie weszli do klasy.
- Sprawdziłam wasze testy - oznajmiła - Szczerze, zawiodłam się na was. Myślałam, że ten rozdział umiecie, a tym czasem najwyraźniej nie! - zaczęła się skarżyć.
Gdy rozdawała testy, Diana poszła po swoje wyniki i wróciła na miejsce. Spojrzała na kartkę, na której była napisana czerwona dwójka. No tak, pomyślała lekko wkurzona. Czego innego mogła się spodziewać? Dobrze, że nie dostała jedynki. Popatrzyła jeszcze raz na swoją ocenę, po czym na kobietę.
- A żeby coś ci się stało po drodze do domu...- wymamrotała pod nosem.  Ze wszystkiego na świecie nie znosiła nauczycielki od tego przedmiotu.
- Jeśli tego sobie życzysz, to da się to zrobić - usłyszała cichy głos, wydobywający się z lśniących na czerwono oczu.
Popatrzyła ze zdziwieniem na pierścionek i zastanowiła się chwilę.
- Nie... - odparła odwracając głowę ku oknie.
- Jak tam chcesz - po tych słowach blask z oczu kota zniknął.

***
Nareszcie skończyły się wszystkie lekcje i można było iść do domu. Dziewczyna z prawie z uśmiechem pobiegła do szatni i otworzyła szafkę. W pomieszczeniu panował straszny tłok, lecz jej się udało znaleźć miejsce. Ubrała się i wyszła szybko ze szkoły. Ash nadal siedział na jej dłoni, nierozpoznawalny dla innych ludzi.
Jej trasa między szkołą a domem była podzielona na dwie części. Pierwsza składała się z ruchliwych ulic i różnorodnych sklepów. Natomiast druga ze spokojniejszych okolic - prawie nikogo nie widać na chodniku, a samochody rzadko tamtędy przejeżdżają.
Diana mijała kolejno sklepy, aż doszła do skrzyżowania nierównorzędnego, na którym skręciła w drogę podporządkowaną. Tu zaczynała się spokojniejsza cześć trasy. Wtedy Ash przybrał znów swoją normalną postać. Szedł ze swoją panią przez jakiś czas w milczeniu.
- Strasznie zamyślona jesteś - stwierdził w końcu.
- Tak jakoś wyszło. Zastanawiam się, co dzisiaj muszę zrobić, a potem co mogę zrobić.
- Rzeczywiście, jest jakaś różnica...
Szli dalej, nic nie mówiąc, gdy nagle Ash schylił się do twarzy Diany i powiedział jej do ucha spokojnym szeptem:
- Nie odwracaj się.
Dianę zamurowało.
- Ktoś  nas śledzi.


________________________________________
Skończyłam piąty rozdział! ^^
Bardzo bym się ucieszyła, gdybyście pisali komentarze ;)
Wesołych ferii! ♡
/~NekoNestee

2 komentarze:

  1. Witam! Dosyć ciekawy blog, nadrobiłam rozdziały, uśmiałam się przy każdym. ^^ I tak sobie gdybam; kurcze,dlaczego ja nie potrafię tworzyć takiej lekkiej i przyjemnej atmosfery. No nic, czekam na kolejny post! W między czadie zapraszam do siebie, choć dopiero zaczynam: http://zapomniana-partytura.blogspot.com Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  2. 66666666666, szósty rozdział na juz D:

    OdpowiedzUsuń