wtorek, 28 czerwca 2016

Rozdział 14

Diana powoli zaczęła otwierać oczy. Usiadła i rozejrzała się gdzie jest. Była w małym i pustym pokoju. Podłoga i ściany  były białe. Za sobą dostrzegła jedyne drzwi, które były z metalu i miały mały otwór, w którym była gruba krata. Wyglądało jakby wylądowała w więzieniu albo w szpitalu psychiatrycznym.
Dziewczyna zaczęła walić pięściami, by się wydostać.
- Ej! Wypuście mnie!
Przez kratę zobaczyła czyjeś oczy. Jakiegoś chłopaka.
- Zamilcz, nędzna grzesznico- odezwał się z pogardą. Diana rozpoznała, że to Damian- Z demonami się zachciało bawić. Ale nie bój się, my ci pomożemy. Pokażemy Ci jak niebezpieczne i bezwzględne potrafią być- skończył i odszedł.
- Ej! Nie możecie mnie tu trzymać! -zawołała, ale nikt jej nie odpowiedział.
Przerażona usiadła plecami do drzwi. Co miała teraz zrobić? Zaczęła się rozglądać i w jednym z kątów pokoju zobaczyła klucz. Spojrzała na drzwi i porównała wielkości. Powinien pasować... Szybko pobiegła by go zabrać. W momencie zetknięcia się jej dłoni z rzeczą, straciła przytomność.
***
Było już po kolacji i po wieczornych zajęciach. Zbliżała się cisza nocna. Alan nie widział swojej siostry ani na posiłku, ani później. Bardzo się tym faktem zaniepokoił.
Poszedł do jej pokoju, w którym zastał trzy dziewczyny, wyraźnie zdziwione tymi odwiedzinami. Alan rozejrzał się , ale nigdzie nie dostrzegł Diany.
- Wiecie gdzie jest Diana? - zapytał poddenerwowany.
- Iza nam mówiła , że się źle poczuła i poszła do pielęgniarki czy kogoś w tym rodzaju. Myślałyśmy, że tam nocuje.
- Ok... Dzięki! - rzucił i szybki wyszedł z budynku.
Nie słyszał o tym, że jest tu jakakolwiek osoba od spraw medycznych. Coś mu nie pasowało. Postanowił wyjaśnić zaistniałą sytuację z Izabellą.
Na dworze było już kompletnie ciemno. Można było poczuć lekki powiew wiatru. Jedyne światło dochodziło z okien. Nikogo nie było.
Alan ruszył do swojego domu. Nie było go na innych zajęciach, bo przełożona zleciła mu papierową robotę, więc nie wiedział, kiedy dokładnie Diana zniknęła. Dopiero na wieczornych zajęciach zauważył jej nieobecność.
W chwili gdy był mniej więcej na środku placu, poczuł przeszywający czaszkę ból. Złapał się za głowę. Nagle zaczął mieć dziwne myśli, jakby ktoś mu szeptał do ucha:
Zdejmij barierę - rozchodziło się echo.
Alan domyślił się, że to demon.
-Chyba śnisz... - wyszeptał w bólu, który stopniowo malał.
Chce pomóc twojej siostrze. Musisz pozbyć się tej cholerne bariery! - to ostatnie słowo zostało zaakcentowane kolejną falą bólu. Alan ścisnął głowę mocniej.
- Jakim cudem, pomimo tych wszystkich zabezpieczeń, udaje ci się używać na tym terenie mocy??
A co ty sobie myślałeś? Że jestem jakimś słabym, podrzędnym demonem? Niestety, ale trafiłeś na najsilniejszego, więc tak łatwo nie dam za wygraną.
- Co masz na myśli mówiąc, że chcesz pomóc mojej siostrze? - powiedział wyczerpany walką z intruzem.
Ha Ha! Czyli ty nic nie wiesz? Biedaczek. Zapytaj swoich przełożonych. I radzę Ci się pospieszyć, bo jeśli w ciągu pół godziny nie zobaczę Diany żywej, to doprowadzenie do szaleństwa waszych podopiecznych.
Po tych słowach znikły wszystkie ślady obecności Asha. Alan szybko się otrząsnął i pobiegł do domu.
Gdy tylko przekroczył próg drzwi, wydarł się na cały głos, wołając Izabellę, którą zastał w głównym pokoju.
Owy pokój przeznaczony był na spotkania, na których obmawiano wszystkie atrakcje. Miał trzy sofy, które były wokół drewnianego stołu. Po środku był zielony dywan, który zasłaniał starą, drewnianą podłogę. Ściany były szare. Znajdowało się także okno, które zakrywała pomarańczowa zasłona.
Na kanapach siedziały dwie osoby: Arek i Ola. Trzecia, czyli Izabella, wyszła Alanowi na spotkanie.
- O co chodzi?- zapytała spokojnym tonem.
- Gdzie jest Diana? Co jej zrobiliście??- zapytał zdenerwowany.
- My nic jej nie zrobiliśmy- odparła wyraźnie udając głupią- Ona teraz... hmm... Przekonuje się na własnej skórze jak niebezpieczne są demony- dodała akcentując ostatnie słowo.
- CO?... - powiedział głośno i z niedowierzaniem.
***
Diana otworzyła oczy. Wszędzie była ciemność. Rozejrzała się poszukując jakiegokolwiek światła. Nic. Zero. Pustka. Otaczała ją nicość.
Nagle parę metrów dalej pojawiła się jej rodzina. Mama stała koło taty, a mała Gabrysia trzymała za rękę starszego brata. Ich twarze nie wyrażały żadnych emocji. Wszyscy wpatrywali się w Dianę.
- Co się dzieje...? - wyszeptała z niepokojem. Zrobiła krok do przodu i w tym momencie, w ułamku sekundy, jej kochana rodzina... była już martwą rodziną.
Ciała były porozrywane. Na czarnym tle wyraźnie było widać czerwone plamy krwi. Najbliżej jej stóp leżała głowa małej siostrzyczki, która wyrażała ból. Trochę dalej leżały ręce i reszta tułowia. Reszta członków rodziny wyglądała podobnie. Porozrzucane kończyny... Rany ciągnące się po całej skórze... I martwe, otwarte oczy, zwrócone ku dziewczynie.
Diana była więcej niż przerażona. Bała się. Strasznie się bała. Nie była w stanie nic zrobić. Jej ciało tylko stało sparaliżowane. Nic nie potrafiła powiedzieć. Chciała obudzić się z tego koszmaru, jednak jak tylko zamykała oczy ten widok w ogóle nie znikał. Nadal był.
Nagle w ciemności dostrzegła dwa ruchy. Dwie ciemne istoty, u których z daleka dało się zobaczyć wielki uśmiech, który odsłaniał umazane we krwi, ostre zęby.
Jedna z tych osób zaczęła iść w kierunku Diany.
Wszystko jakby migało. Na ułamek sekundy wszystko znikło, ale po chwili znów się pojawiało. Ten efekt sprawiał , że to wszystko było jeszcze bardziej przerażające.
Policzki Diany były już mokre od łez. Ze strachu i bólu. Bolał ją widok martwej i rozszarpanej rodziny.
Ciemne postacie nie przestawały się uśmiechać. Jedna z nich nadal się przybliżała. Była coraz bardziej widoczna. To był Ash. Cały we krwi jej rodziców. Oczy wydawały się być rubinami, pięknymi i mieniącymi się czerwienią. Jego twarz wyrażała szaleństwo.
Drugą postacią okazał się Zefir. Jego białe włosy miały teraz czerwone końcówki. Oczy były tego samego koloru, co u jego wspólnika. Także patrzył się na dziewczynę z psychopatycznym wzrokiem i uśmiechem.
Diana nadal stała roztrzęsiona i wpatrywała się przed siebie. Chciała krzyczeć, lecz żaden dźwięk nie wychodził z jej ust.
Twarz demona była tuż przy jej twarzy. Usłyszała rozchodzące się w jej głowie słowa:
To przyszłość... 
Pozbawię życia wszystkich, których kochasz... 
Na twoich oczach...
I to z uśmiechem na ustach...

__________________________________________________
Hehe... Jestem dumna z tego rozdziału :D
A tym czasem wracając to ktoś wie o co chodzi?
Ktoś się domyśla?
Ma ktoś jakiś pomysł? ;)


/~NekoNestee

10 komentarzy:

  1. Pierwsza. Ja nie mam pomyslow, czekam na gryzienie i wybuchy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uffff ;3 dotrwałam przez te wszystkie rozdziały więc komentuję ;D Bardzo podobał mi się ten rozdział ;) szkoda mi Diany troszku ;( bo ona myśli, że Ash jest zły i że skrzywdził jej rodzinę, a ja myślę , że w jakiś sposób tamta chora "Sekta" sprawiła, by bohaterka to widziała ;) Widziała coś co było tylko złudzeniem, no chyba że się mylę. Ashi jest super ;D od razu go polubiłam, przypomina mi trochę jednego z bohaterów mojej amatorskiej powieści ;D mam po prostu słabosć do niegrzecznych chłopców ;3 Czekam na nexta zaciekawiona co będzie dalej <3
    natchniona666.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem ci, że dobrze kombinujesz XD

      Usuń
    2. Hehe no to fajniee;D kurde ma się tą łepetynę xD :D

      Usuń
  3. Mam nadzieje ze po tym nie bedzie siebala asha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha ha! XD Nie wiem co mam Ci powiedzieć :DD

      Usuń
  4. Nie jest źle, ale konsultuj ze mną młoda, bo za mało przymiotników. Czekam na dalszy ciąg...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja chce kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  6. 21 year-old Senior Developer Abdul Becerra, hailing from Manitouwadge enjoys watching movies like Outsiders (Ceddo) and Rugby. Took a trip to Su Nuraxi di Barumini and drives a Ferrari 250 GT SWB California Spider. przegladaj tych gosciu

    OdpowiedzUsuń