sobota, 20 lutego 2016

Rozdział 7

Diana nie mogła się ruszyć. Była zapatrzona w głęboko niebieskie oczy chłopaka. Były piękne, jak dwa, okrągłe i błyszczące szafiry, które rzuciły na nią urok. W głowie dziewczyny szepty się nasiliły.  
"Poddaj się... 
Nic ci nie grozi... 
Wszystko będzie dobrze... 
Nic ci nie grozi..." 
Nie mogła nic zrobić. Nie potrafiła wydobyć z siebie ani jednego słowa. Jakby... zapomniała, jak to się robi. Była... zahipnotyzowana.
Białowłosy powoli zaczął się uśmiechać, odsłaniając białe zęby z dłuższymi kłami.
Nagle usłyszeli, że ktoś wylądował na parapecie. To był Ash. Stojący przed nią chłopak odwrócił głowę w stronę okna, uwalniając Dianę od stanu bezwładności.
Czarnowłosy demon w ułamku sekundy wziął z biurka ołówek i wbił go intruzowi w serce. Ten zrobił trzy kroki w tył, czując ból. Diana nie wiedziała, jak ma zareagować, więc siedziała cicho i patrzyła lekko zszokowana.
- Ej, a to za co???- powiedział zirytowany i nieproszony gość.
- Za dobieranie się do mojej właścicielki - rzekł z obojętnością Ash - A to - wziął długopis i wbił mu go w gardło - za te wszystkie razy, kiedy to ty próbowałeś mnie zabić.
- Ha ha! Myślałem, że już sobie odpuściłeś, Ashimaru - mówił, wyjmując sobie rzecz z szyi i tamując krwawienie ręką - I zaraz... Ty masz Panią? Ty???
- Z pewnych przyczyn, które zaszły w pewnych okolicznościach, tak.
Diana nadal siedziała i się im tylko przyglądała. Nie wiedziała co ma zrobić, więc czekała na dalszy rozwój wydarzeń.
- A właśnie - kontynuował Ash - Diano, to jest Zefir. Mój... kumpel i wspólnik z dawnych lat. Także jest demonem. Zefir, poznaj Dianę.
Zefir podszedł do niej, wziął za rękę, ukląkł i zaczął mówić do niej błagalnym tonem:
- Wybacz mi, o pani, moje wcześniejsze zachowanie! Przyjmij moje przeprosiny!
Dziewczyna patrzyła się na niego jak na wariata. Była w jeszcze większym szoku niż przedtem. Spojrzała się na czarnowłosego z lekkim zakłopotaniem i strachem.
- Ash...? Możesz go stąd zabrać...? Nie dość, że zachowuje się, jakby był chory umysłowo, to jeszcze brudzi mi dywan swoją krwią.
Zefir spojrzał w dół. No tak. Długopis z gardła wyjął, ale o ołówku w klatce piersiowej, to zapomniał. Szybko wstał i usunął drewnianą rzecz z ciała. Odwrócił się w stronę drugiego demona i oznajmił:
- Muszę ci coś powiedzieć.
- Spoko, ale chodźmy gdzie indziej - odparł, patrząc na Dianę. Ta spojrzała się na niego zdziwionym wzrokiem.
Ash wlazł na parapet i skoczył na sąsiedni dach. To samo zrobił jego kumpel, lecz na pożegnanie pomachał dziewczynie ręką, z niewinnym uśmiechem na ustach.
- Rany... - powiedziała do siebie, gdy demony zniknęły. Zabrała się do zacierania śladów po tym dziwnym incydencie.
***
Ash i jego przyjaciel zatrzymali się na płaskim dachu, jakieś cztery domy od mieszkania Diany.
- Musimy tutaj? Jest strasznie gorąco ... Może chodźmy do lasu?- powiedział z pretensją Zefir.
- Nie. Dalej mi się nie chce. To prawda, jest gorąco, ale bywało gorzej.
- Taa... Na przykład w piekle...
- No właśnie - odrzekł Ash, kładąc się na plecach - O czym chciałeś porozmawiać?
- Miałem jedną sprawę, ale teraz już mam dwie - powiedział białowłosy, zajmując miejsce obok - Po pierwsze, jakim cudem TY masz właściciela? Przecież nigdy go nie miałeś i nie chciałeś go mieć.
- Fakt, ale niestety to był... przypadek.
Zefir spojrzał się na niego pytającym wzrokiem:
- Jak to "przypadek"? Przypadkiem zawarłeś kontrakt???
- Tak.
Nastała chwila ciszy. Zefira zatkało.
- Okej, nie będę drążył, jak to się stało. A masz przynajmniej jakieś fajne warunki umowy?
- Nie - powiedział Ash z irytacją - to było zupełnie nieplanowane.
- Ha ha! Ale z ciebie idiota!
- Zamknij się! Lepiej mów, co chciałeś mi powiedzieć!
Na twarzy Zefira z powrotem pojawiła się powaga. 
- W tym roku zamierzają zrobić to jeszcze raz. Czarne Lilie cię szukają. Natknąłem się na jednego po drodze i go zabiłem.
- Czemu?- zapytał Ash z na wpół zamkniętymi oczami.
- A bo ja wiem? Może miałem zły dzień? Nieważne. Po co wróciłeś do tego miasta? Przecież wiesz, że to tutaj się odbywa.
- Niezależnie gdzie się udam, i tak będą chcieli mnie zabić, albo przynajmniej schwytać, więc jakbym w tym roku ich wszystkich wybił, to może w następnym daliby mi spokój.
Zefir westchnął i przyłożył sobie rękę do twarzy.
- Stary, załamujesz mnie. Raczej wracając, wystawiasz im się jak na tacy. Jakbyś mówił "Zobaczcie! Jestem tutaj! Chodźcie po mnie!". W dodatku teraz to masz poważny problem, bo jak zabiją Dianę, to ty też umrzesz.
- Taa... jestem tego świadom i ta sytuacja mnie tak wkurza, że nie wiem.
- Więc udajesz, że jesteś dla niej miły?
- Czasem udaję, czasem nie. I tak jestem udupiony przez jej niektóre rozkazy. Kto wie, co zrobi, jak się dowie o Potwornych Żniwach? Jak będzie chciała uciekać, to będę musiał razem z nią. Ale może się nie dowie, chociaż to znikoma szansa, bo już jedna Lilia nas napadła.
- Co? Kiedy?
- Wczoraj, gdy wracaliśmy ze szkoły. Śledził nas i zaatakował.
- To ty może chodź w swojej normalnej formie? Nie tej normalnej normalnej, ale tej ludzkiej, przynajmniej na ulicy.
- Może masz rację...- Ash zamknął oczy i delektował się chwilą.
- Wiesz... Ja tam w ten dzień się zmywam. Nie chcę być w to wplątany, a ty i tak sobie poradzisz.
- Taa... Też bym sobie stąd polazł, gdyby nie Diana i incydent sprzed pięciu lat.
- Ty to masz pecha - rzekł Zefir, kładąc się na plecach.
- Wiem... A ty uciekasz, bo się boisz - powiedział złośliwie Ash.
- Wcale się nie boję!- odparł naburmuszony białowłosy- Po prostu... mi się nie chce. To zbyt kłopotliwe i nudne.
- Serio? Co ty nie powiesz? Coś o tym wiem.
Leżeli w milczeniu, wygrzewając się na słońcu. Była idealna cisza. Nie przejeżdżały żadne samochody, wiatr nie wiał. Tylko słońce i wolno płynące po niebie chmury.
- To co, wracamy?- odezwał się Zefir.
- Mmm.. Jeszcze nie...- odpowiedział rozleniwiony Ash.
Nagle poczuł, że Diana strasznie się gniewa.
- Oho... Pani jest wściekła.
- Na ciebie?
- Wątpię... Możliwe, że znowu pokłóciła się z rodzicami.
- Idź do niej - poradził Zefir.
- Nie chce mi się - rzekł czarnowłosy, odwracając się na bok. Poczuł, że ktoś mu zasłania słońce. Otworzył oczy i ujrzał tą minę, która mówiła "Lepiej to zrób".
- Uch. No dobra! Pójdę...
- Mądra decyzja. Ja będę jeszcze w mieście, ale nie wiem, kiedy się zobaczymy. 
- Dobra, nara!- powiedział rozleniwiony Ash, zeskakując z dachu. 
Zefir również zniknął.


_________________________________________
7 rozdział... Jeszcze nigdy tyle nie napisałam XD
Dziękuję tym, co mnie cisną, żebym napisała kolejny rozdział, bo "nie mają co czytać" <3
Mam nadzieję, że będzie się wam podobać ;)
Piszcie komentarze <3 Nawet jeśli będą zawierały ochrzan XD
/~NekoNestee

4 komentarze:

  1. Chce więcej :v i gdzie moje krwii z dziewsacdziewojek? :c

    OdpowiedzUsuń
  2. Cos ten świruje...bez "dziewsac" :v

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam
    Bardzo zaciekawił mnie Twój blog. Przeczytałem wszystkie rozdziały w jeden dzień i czekam na następne! Masz bardzo przyjemny styl pisania, miło się czyta.

    OdpowiedzUsuń