piątek, 23 czerwca 2017

#2

Dziewczyna wyrwała się z transu, gdy trzymane ciało rozpadło się na małe, szare drobinki. Na ziemię poleciało samo ubranie.
Diana była w szoku. Co właśnie zrobiła? Co się właśnie stało?  Pamięta tylko cudowną woń i słodki smak krwi. Jej serce biło zestresowane szybciej, a wzrok nadal był utkwiony w bluzce ofiary. Jedyny dźwięk, jaki dało się słyszeć, to szum liści brzóz i co jakiś czas ćwierkanie ptaków. Kolorowe niebo było coraz bardziej pokrywane przez granat.
Diana nadal stała jak zamrożona. Jej ciało wysyłało impulsy, że powinna stąd iść, ogarnąć się. Nie myśląc zaczęła cofać się i wyszła z polanki.
Ocknęła się parę metrów dalej. Miała w głowie istny mętlik, ale jej ciało było nienaturalnie spokojne. Nie myśl o tym. Później to zrobisz, mówiła do siebie. Teraz zależało jej, aby znaleźć się jak najszybciej w domu. Tylko jak? Zasięgu tutaj nie było i była sama w środku lasu. Właśnie... sama. Odgoniła te myśli. Skupiła się na powrocie.
Zaczęła szukać większej, udeptanej ścieżki. W końcu po dwudziestu minutach udało się jej. Rozejrzała się, bo nie wiedziała, w którą stronę ma iść. Obydwa kierunki prowadziły dalej w las, ale któryś musiał prowadzić do normalnej drogi, nie? Tylko który?
Zmrużyła oczy, wpatrując się w jedną ze stron. Może coś dostrzeże, co pomoże jej podjąć decyzję?
Nagle, w ułamku sekundy, jej wzrok jakby wyprzedził ciało. Poleciał według ścieżki, co jakiś czas skręcając, aż wreszcie zatrzymał się i w niedalekiej odległości było widać asfalt i przejeżdżający, srebrny samochód. Obraz na bokach był rozmyty, a po środku był jakby patrzyło się przez lornetkę.
Diana była zdezorientowana. Nic nie rozumiała. Co to było? Nie była tym przerażona. Widziała przed chwilą, że ma czarne oczy, kły i jakieś widły zamiast palców. Jej zmęczony natłokiem wydarzeń umysł przestał się bać i tylko zaczął przyswajać nowe informacje.
Bez zastanowienia ruszyła w stronę asfaltu.
Droga okazała się dłuższa niż pokazał wzrok, mimo szybkiego marszu. Wynosiła ona ponad kilometr. Przy skraju lasu, zanim wyszła na jezdnię, wyjęła telefon, aby sprawdzić swój wygląd. Zwróciła przy tym uwagę na ręce, które były normalne, ale wolała się upewnić co do koloru tęczówek. Byłby kłopot gdyby ktoś zobaczył nastolatkę w częściowo podartych ubraniach, z czarnymi oczami i dziwnymi palcami, chodzącą po ulicy, w dodatku o zmierzchu. Chciała przynajmniej choć trochę ukryć niecodzienną sytuację.
W słabym odbiciu zobaczyła niebieskie oczy. Odetchnęła z ulgą i wyszła na drogę. Rozejrzała się I wiedziała gdzie jest. Poznawała tą ulicę. Znajdowała się niedaleko szkoły. Z prawej strony było widać już budynki. Dziewczyna szybko ruszyła w stronę domu, nie zwracając na nic uwagi.
Mijała kolejno wszystkie rzeczy, które niby widzi na co dzień, jednak w nocy wszytko wygląda inaczej. Stara droga do szkoły, była oświetlona przez latarnie. Spokojne, poboczne uliczki teraz były ciemne i wcale nie zachęcały, aby nimi pójść. Wszystko stało się bardziej mroczne i tajemnicze, a wiejący, jesienny wiatr tylko podwajał efekt. Na chodniku dodatkowy szelest wywoływały suche liście.
Gdy przekroczyła próg drzwi, od razu podeszła do niej mama. Na jej twarzy malowało się zdenerwowanie, spowodowane troską o córkę.
- Gdzie byłaś? Czemu tak późno przyszłaś? - zaatakowała od razu pytaniami.
Diana spojrzała się w jej oczy, w których można było zobaczyć miłość matki do dziecka. To co dziewczynę zdziwiło to jej własny spokój. Serce blondynki biło normalnie, jakby ciało w środku było puste.
- Byłam u koleżanki - skłamała Diana, a jej ton głosu, wskazywał jakby to była prawda. Nie wiedzieć czemu czuła się normalnie. Gdyby ktoś zapytał ją co czuje, odpowiedziała by szczerze, że nic.
- Nie mogłaś chociaż zadzwonić? - powiedziała zmartwiona matka. Przez ostatnie godziny przez jej głowę przelatywały najczarniejsze scenariusze. Na szczęście jej córka wróciła cała i zdrowa. Tylko nie wiedziała, że inna.
- Telefon mi się rozładował - odpowiedziała nastolatka, przechodząc do kuchni, aby się wzrokowo przywitać z tatą, który był w salonie.
- Cześć - rzuciła.
- Dobrze, że jesteś. Matka tak się niepokoiła, że wyżywała się na mnie - rzekł zrezygnowany na to wspomnienie.
Starsza brunetka się zaczerwieniła.
-A ty co? Mógłbyś się przynajmniej trochę przejąć -powiedziała zakłopotana, przez co zdenerwowana.
Ojciec tylko westchnął.
Diana się lekko uśmiechnęła. Powiedziała, że idzie spać i poszła na górę. Tam oczywiście był jej brat. Niepokoił się jej nieobecnością, więc cierpliwie czekał aż wróci. Dziewczyna rzuciła mu szybkie "dobranoc" i poszła dalej. Nie chciała z nim gadać, ani z nikim innym.
Przebrała się, umyła i zamknęła w swoim pokoju.
Mimo panującej ciemności doskonale widziała wszystkie meble, tylko że w szarościach. Położyła się na miękkim materacu i przykryła kołdrą.
Nie była śpiąca, ani zmęczona. Wpatrywała się w sufit z twarzą, która nie zdradzała żadnych uczuć. Miała poczucie, że wszystko co się stało, co jest teraz, jest jednym, wielkim snem, że zaraz się obudzi i poczuje się normalnie. Niestety, to była rzeczywistość. Zamknęła oczy. Może uda jej się zasnąć.
Przed oczami stanęły jej płomienie i miejsce, w którym się znalazła. Jej powieki szybko powędrowały w górę. Przewróciła się na drugi bok. Czyżby ta noc miała być nieprzespana?
Przy kolejnej próbie uśnięcia przez myśli przebiegły wszystkie chwile spędzone z Ashem. Te radosne, jak się poznali, sytuacja w łazience, w przebieralni, jej urodziny, a nawet pojawienie się białowłosego demona. Później te gorsze wspomnienia, a wraz z nimi uczucia, takie jak smutek i lęk. Ponownie otworzyła oczy. Spojrzała na swoją rękę, a dokładnie na dawne miejsce kontraktu. Czy Ash ją zostawił? Co się w ogóle stało? Znowu miała być... sama?
Na tą myśl coś ją ukuło w serce. Nie chciała wracać do tych dni sprzed pamiętnego spotkania. Jak o tym pomyślała to ją w środku coś zabolało. Nie chciała tego tracić. A może jego?..
Znów się przekręciła na drugi bok. Postanowiła podsumować dzisiejsze wydarzenia. Jeszcze dziś wracała ze szkoły z Ashem... A potem obudziła się w palącej się piwnicy. Później wybiegła w las i spotkała najprawdopodobniej wampira, którego zbiła. Wydawało się jej jakby nie minął jeden dzień, a kilka.
 Jedną z dziwnych rzeczy było dla niej to, że za bardzo nic nie czuła. Na wspomnienie wysysanej krwi, jej ciało nie wzdrygnęło się, a na widok rodziców nie poczuła ulgi, tylko ci ludzie wydawali jej się być bardziej odlegli. Wiedziała, że powinna czuć przerażenie, w końcu stała się czymś, nawet nie wie czym, ale tego nie robiła. Czyżby dawna Diana zniknęła?
Obróciła się na plecy. Dlaczego jej emocje jakby się same wyłączyły? Może było o spowodowane szokiem nową sytuacją, a może tak jej organizm reagował na zbyt wielką  falę uczuć, albo już przywykła do przerażenia i teraz za bardzo to ją nie ruszało.
Przytuliła się do poduszki. Jednak do jej serca zawitało jedno, dawno nie widziane doznanie, a mianowicie samotność. Poczuła coś mokrego na policzku. Przytknęła rękę i zobaczyła, że to pojedyncza łza. Otworzyła oczy ze zdziwienia. Nawet nie poczuła jak jej oczy się zrobiły mokre. Dawna ona nie zniknęła do końca.
Nagle zobaczyła przez skrawek okna coraz jaśniejsze niebo. Nie spała całą noc. Wzięła telefon, podłączony do ładowarki i sprawdziła godzinę. Było w pół do piątej.
Usiadła na ramie łóżka i oparła na niej ręce. Postanowiła, że musi coś zrobić. Nic nie przyjdzie jej z użalania się nad sobą. Pragnęła wiedzy. O sobie i o tym, co się stało. Nie wiedziała jak ją zdobyć, ale wiedziała, że musi spróbować czegokolwiek. Musiała zrozumieć nową siebie. Postanowiła przetestować przemianę, a dokładniej dziwną zmianę wyglądu. Wolała nie robić tego w domu, a do głowy przychodził jej tylko las. Szybko się przebrała i po cichu wyszła głównymi drzwiami.
Tylko gdzie dokładnie miała teraz iść? Do jej ulubionego miejsca? Od razu zaatakowała ją fala wspomnień z chwili, gdzie widziała po raz pierwszy śmierć człowieka na własne oczy. Wolała tam nie iść. Najlepiej gdzieś odosobnione miejsce. Tak wcześnie i tak będzie bardzo mało ludzi, ale ci co mają psy wychodzą zwykle o tej porze na spacer. Jedyne co jej przychodziło to głąb lasu, a jedyne takie miejsce, które pamięta, to okolice spalonej piwnicy. Tam na pewno nie wróci, ale jeszcze dalej powinien także być spokój. Tylko jak tak szybko się tam znajdzie? Obróciła się, będąc jeszcze na podwórku, szukając pomysłu.
Zobaczyła rower brata, pozostawiony koło domu.
- Bingo - rzekła uśmiechając się do siebie. O tej porze nie będzie żadnego ruchu na ulicach.
Ponad dziesięć minut później była już daleko od domu, dalej niż wcześniej od szkoły i sama w środku lasu.
Postawiła pojazd przy drzewie i stanęła, wsłuchując się w poranny śpiew ptaków. Wzięła głęboki wdech, gdy świeży poranny wiatr zaczął jej wiać na twarz i zamknęła oczy delektując się naturą i spokojem.
Nagle poczuła jak coś się jej brutalnie wbiło w mięsień czworoboczny.


________________________________________
Ostatnio mam trudności z pisaniem, ale nie chcę tego porzucać.
Co to mogło się pojawić? Albo kto? ^.^
Czekam na wasze domysły :D

/~NekoNestee

1 komentarz:

  1. OMG nie wiem... może to jakiś demon o-O Ash przybędzie jej na ratunek?
    Jeśli mmasz brak weny:
    1. KOŃCZĄC TEGO BLOGA Ożeń Dianę z Ash'em
    2. Zamknij tego bloga
    3. Odpocznij
    4. Załóż nowego bloga (musisz zmienić otoczenie)
    5. Stwórz grupę na FB (JA TAM BĘDĘ Z PRĘDKOŚCIĄ USAINA BOLTA)
    6. Napisz takie historie, że Harry Potter wymięknie.
    PS: wierzę w Ciebie.

    OdpowiedzUsuń