niedziela, 16 lipca 2017

#3

Rozdział dedykuję mojemu wiernemu komentatorowi i wszystkim, którzy czytają to na bieżąco  ♡

Białowłosy demon chodził po lesie, poszukując kryjówki niedoszłego zamachowca. Dzięki swoim sługom z Piekła dowiedział się o ataku na Podziemia. Był bardzo zaciekawiony wynikami badań wroga i w jaki sposób udało mu się stworzyć hybrydy tak, że nie wytwarzały one przeciwciał na obce gatunki.
Trop zaprowadził diabła właśnie tutaj, pod spaloną piwnicę. Zamknął czerwone oczy, aby się skupić i dowiedzieć, czy ktoś jest w pobliżu. Gdy nie zarejestrował niczyjej obecności, wszedł do środka przez na wpół przypalone drzwi, do wnętrza betonowej kopuły.
Szedł schodami coraz niżej i niżej, pogrążając się przy tym coraz bardziej w ciemnościach. W końcu gdy jego stopa dotknęła podłogi, do środka nie docierała ani jedna smuga światła. Mimo to mężczyzna wszystko widział, ale niestety nie w kolorach. Widział w odcianiach szarości otaczające go meble, ale jego uwagę przykuły drzwi na końcu korytarza. Gdy je otworzył ujrzał połamane rzeczy, jakieś podpalone odłamki czegoś oraz piach na podłodze.
Zmęczony prawie jednolitym kolorem, pstryknął palcami i nagle pojawiły się cztery płomyki, które poleciały po pomieszczeniu, a następnie jeszcze bardziej rozbłysły, dając przy tym duże światło.
Białowłosy widział teraz dokładnie,  że walające się po podłodze drobinki to tak naprawdę odłamki przypalonego szkła, połamane rzeczy to resztki po starych stołach operacyjnych, a piasek okazał się być popiołem, najprawdopodobniej po jakiś kreaturach i reszcie spalonych obiektów. W powietrzu nadal unosiły się resztki zapachu dymu, który lekko drażnił nos.
Uwagę demona przykuła jedna rzecz, a mianowicie czerwone plamy na dwóch ścianach i na podłodze. Jedna była w kształcie, jakby coś się na pionowej powierzchni roztrzaskało, ale to, co go zaciekawiło to małe stróżki krwi na tej samej ścianie, znikające na podłodze.
Mężczyzna podszedł w tamto miejsce i dotknął ręką dwóch wgłębień, jakby po dużych śrubach. Sądząc po miejscu domyślił się, że  mogły to być kajdany, które dostrzegł niedaleko. Jako jedyne nie zostały skażone przez ogień. Mieniły się w blasku płomieni na srebrno, z przebłyskami błękitu. Łatwo było zgadnąć, że są one zrobione z niebiańskiego metalu.
Rozpryśnięta plama była niemalże czarna, natomiast cienka i mała stóżka krwi miała kolor bordowy, ale odziwo nie była całkowicie sucha. Diabeł kucnął i wziął resztki czerwonej substancji na palec, po czym wsadził go sobie do ust.
Bez wątpienia była to ciecz, pochodząca z żył demona, ale nie to zwróciło jego uwagę. W próbce wyczuł swoją krew, co oznaczało, że cienkie, bordowe linie należą do Ashimaru, demona powstałego z człowieka za pomocą krwi białowłosego.
Mężczyzna wstał i rozejrzał się jeszcze raz po pomieszczeniu. Nie było tu wiele rzeczy, z których dało by się coś wybadać lub cokolwiek z nimi zrobić. Niepocieszony wyszedł z pokoju, a płomyki, robiące za światło, znikły tak szybko, jak się pojawiły. Przemierzł ciemności jeszcze raz i zaczął iść po schodach w kierunku światła.
Jego twarz przywitały promyki wschodzącego słońca. Ptaki w całym lesie zaczęły śpiewać, jak co rano. Co jakiś czas dało się słyszeć lekki szelest brązowych i czerwonych liści. Wszystko było w odcieniach jesieni, która powoli ustępowała zimie.
Białowłosy zasłonił cieniem ręki oczy przed słońcem. Nie lubił jak go raziło. Gdy odwrócił głowę, dostrzegł jak coś błyska się w trawie, przy wejściu.
Kucnął i zobaczył połowę szklanej strzykawki. W środku znajdowała się kropla czegoś czerwonego. Mężczyzna wziął do ręki szkło i powąchał substancję. Pachniała  nieznanie, nie odpychała, ale też nie przyciągała swoim zapachem. Przetarł palcem po czerwonej plamie i ją spróbował. To była krew, ale bardzo specyficzna. Domyślił się, że jest to zmieszana, szkarłatna ciecz wszystkich gatunków istot nadnaturalnych, ale to, co jego wyostrzony zmysł wychwycił to charakterystyczny smak jego krwi, zmieszanej z człowiekiem.
- Czyli jego krwi też dodał - uśmiechnął się lekko do siebie, mając na myśli Ashimaru. Wszędzie rozpozna krew tego, którego chce zabić.
Pięć lat temu nie zrezygnował z tronu tylko dlatego, że mu się to znudziło bawienie w króla, ale także dlatego, że znalazł sobie nową zabawę, którą do tej pory kontynuuje.
Wyprostował się i zamknął czerwone oczy. Wiatr zawiał, zrzucając z drzew ostatnie liście i przynosząc zapachy z jednego kierunku. Demon wyczuł następne plamy krwi. Zrobił parę kroków w las i odgarniając gałęzie przyjrzał się im. Dzięki swojemu wzrokowi dostrzegł małe, czerwone drobinki.
Idąc ich śladem dotarł do kępy krzaków, które otaczały małą, łysą polankę. Na niej zobaczył czerwoną plamę, a niedaleko porozrzucany przez wiatr cały komplet skąpych ubrań. Obok nich była resztka popiołu.
Białowłosy nie uśmiechał się. Jego twarz nie zdradzała żadnych uczuć. Patrzył na wszystko uważnie, aby odgadnąć co tu się stało. Od razu rozpoznał, że tutaj musiał umrzeć wampir, a sądząc po ubraniach to była to kobieta, natomiast czerwona i zaschnięta krew na pewno do niej nie należała. Schylił się i urwał liść, na którym jej część się znajdowała. Powąchał, a jego oczy otworzyły się szerzej. Zapach był intrygujący i niezwykle pociagający, a przede wszystkim nowy. Nigdy wcześniej nie miał doczynienia z czymś podobnym. Spróbował tej próbki i mimo wyostrzonego zmysłu smaku nie był wstanie powiedzieć do kogo ona należy. Czuł, że zna odpowiedź, ale nie potrafił jej podać. Musiał by wziąć do ust więcej tej zaskakującej cieczy.
Nagle poranny wiatr zawiał mocniej. Niesforne, białe włosy zaczęły się lekko unosić. Ręka diabła opadła, a on sam wstał i odwrócił głowę w stronę wiejącego powietrza. Zrobił głęboki wdech. Dokładnie ten sam intrygujący zapach, tyle że o wiele bardziej intensywny. Otworzył szerzej oczy, a jego źrenice przybrały pionowy kształt.
W jednej chwili przemierzł oczami odległość około kilometra i zobaczył stojącą w środku lasu, blondwłosą dziewczynę. W ułamku sekundy wrócił wzrokiem do obecnego położenia i pokonał dzielącą go odległość od celu. W tej samej sekundzie złapał nastolatkę od tyłu za ramiona i wbił się nagle wysuniętymi kłami w jej szyję. Zdążył upić tylko jeden, duży łyk, bo dziewczyna nagle sięgnęła rękami za siebie, złapała osobnika i rzuciła nim przed siebie.
Nie miała czasu się zastanawiać jakim cudem jej się to udało oraz jak tak szybko zareagowała, bo owiele bardziej była przestraszona pojawieniem się wroga. Ten jednak nie uderzył plecami o drzewo, tylko obiema nogami odbił się od niego i stanął na ziemi z rękoma w kieszeniach. Uśmiechnięty wytarł kciukiem kącik ust, ubrudzony resztkami krwi, ale ani na chwilę nie spuścił wzroku z przeciwnika. Już doskonale wiedział kim jest ta dziewczyna, a raczej z czego się składa. Widząc strach w jej niebieskich oczach, znalazł się przy niej w ułamku sekundy i chwycił ją za gardło, przyciskając do najbliższego drzewa.
Diana nie wiedziała co ma robić. Zaczęła szamotać nogami, ale te nie sięgały mężczyzny. Dłońmi próbowała odciągnąć jego ręce. Poczuła jak w ściśnietęj szczęce wyrastają jej kły, a palce zmieniają kształt. Przez lekko przymknięte oczy widziała szkarłatne oczy, które były zafascynowane tym, co teraz widziały, oraz wielki uśmiech, odsłaniający lekko czerwone zęby po krwi. Jej krwi.
Przestała próbować ściągnąć ręce przeciwnika ze swojej szyi i zacisnęła dłonie na nich najmocniej jak umiała. Niestety, przez ich szerokość jej ostro zakończone paznokcie nie były w stanie nawet drasnąć skóry białowłosego.
Demon był podekscytowany. Nareszcie znalazł to czego szukał. Być może jego gra wreszcie dobiegnie końca. Znalazł brakujący element do swojego planu.
Nagle poczuł jak z zaciskających się na nim dłoni dziewczyny wydobywa się ciepło, które gwałtownie zwrastało i przypiekło mu skórę. Wtedy puścił blondynkę, która upadła i uderzyła się głową o drzewo, co spowodowało cofnięcie się przemiany.
Spojrzał zdziwiony na swoje ręce, które już zaczęły goić oparzenia. Zaskoczyła go ta umiejętność. Nie spodziewał się, że ona ją przejmie. Podstawową i zarazem najsilniejszą mocą białowłosego był ogień. Biorąc udział w eksperymencie Lewiatan, tę broń przejął Ashimaru, a teraz przez niego trafiła ona do tej dziewczyny.
Diana w tym czasie masowała obolałą szyję, nie spuszczając wzroku z obcego demona. Podkuliła nogi i zaczęła machać rękami w panice, kiedy on zaczął się do niej szybko zbliżać. Przerażona zamknęła oczy i zasloniła się dłońmi, gotowa na kolejny atak, który jednak nie nadszedł.
- Witaj. - Usłyszała niski głos, usmiechniętego złowieszczo mężczyzny. Diana otworzyła oczy i zobaczyła, że białowłosy podaje jej dłoń, aby wstała.
Nie chciała jej złapać, ale przestraszona, a tym bardziej zdezorientowana, nieświadomie ją chwyciła.
- Jestem Beliar.

__________________________________
Dobry dzień!
Dla mnie jest dzień bo jest noc XD Mija ukochana logika...
Okki a tam na serio, chce pisać dalej to opowiadanie, bo tyle rzeczy w życiu zaczynam, ale nigdy ich nie kończę, że mam wyrzuty sumienia, że nic nie robię. Cały pomysł i plan mam gotowy, tylko czasem chce ci brak, jak zawsze w moim przypadku do wszystkiego ._. Jednak staram się ogarnąć i pisać!
I oto pojawił się nowy bohater! Co on takiego planuje?
Co się stanie dalej? Czy już każdy wie czym jest Diana? Bo chyba tak, a jak nie to szczegółowo wszystko będzie w następnym rozdziale!
/~Sayox (NekoNestee)

2 komentarze:

  1. Dlaczego na każdy roździał cieszę się jak debil? XD

    OdpowiedzUsuń
  2. (spam)
    Cześć! :)
    Jestem ambasadorką portalu Sweek i chciałabym Cię serdecznie zaprosić do wzięcia udziału w konkursie literackim #Przygoda. Do wygrania jest 1000 złotych, przewidziane są także wyróżnienia za najlepsze opowiadania ^-^

    Więcej informacji znajdziesz tu:
    https://blog.sweek.com/pl/wielki-konkurs-literacki-przygoda/

    OdpowiedzUsuń