piątek, 29 kwietnia 2016

Rozdział 8

Z przyjemnego snu, Dianę obudziło pukanie do drzwi. 
- Didi! Wstawaj! Idziemy do kościoła! - rozległo się wołanie małej Gabrysi. 
- Powiedz, że zaraz zejdę...-odpowiedziała starsza siostra z głową w poduszce.
Niedziela. Ostatni dzień weekendu i nie można się wyspać. Nie ma mowy, by od razu wstała. 
Pięć minut później do pokoju wszedł Alan. 
- Diana, leniu jeden, wstawaj wreszcie. 
- Żywcem mnie nie weźmiecie...- powiedziała nadal na wpół przytomna.
- Ach tak? Dobra. Może być na zimno - powiedział i zabrał jej kołdrę. 
- Ej! Oszukujesz! Kradzież kołdry to chwyt niedozwolony!... 
- Wstawaj wreszcie, bo wychodzimy - rzekł i wyszedł z pomieszczenia.
 Diana z trudem zmusiła się, by usiąść na łóżku. Dopiero po pewnej chwili odzyskała świadomość. Ostatnie dni nie były snem.
Wstała, przeciągnęła się, po czym rozejrzała się po pokoju. Asha nie było. A może jednak to wszystko było snem? 
Rozleniwiona poszła do łazienki. Umyła twarz wodą i spojrzała w lustro. Strasznie nie lubiła chodzić do kościoła na 10. Jakby później nie było mszy. Oczywiście, że była, ale rodzice każą jej chodzić rano. 
Wróciła do pokoju i zdziwiła się. Na łóżku leżał Ash. 
- Aha... czyli jednak to nie był sen... - pomyślała głośno. 
- Że niby ja miałbym być snem? 
- Masz rację. To by było zbyt piękne. 
- Ha ha ha...- zaśmiał się sarkastycznie - Ty już lepiej idź. 
Diana nic nie powiedziała, tylko wzięła swoje ubranie i wyszła. 
Po krótkim czasie zeszła na dół. 
- No nareszcie! Ubieraj się. Śniadanie zjesz, jak wrócimy - oznajmiła mama. 
Dziewczyna jednak poszła w stronę kuchni i wzięła tosta. Jedząc, zaczęła zakładać buty, a następnie ulubioną, niebieską bluzę. 
- No już! Wychodzimy!- zaczął poganiać wszystkich tata. 
Do kościoła nie było daleko- może 5/10 minut marszem.
Rodzice z młodszą córką szli na przodzie, by zająć miejsca siedzące. Diana szła na końcu. Nie spieszyło się jej . 
Po drodze zaczęła rozglądać się za demonem, którego dostrzegła siedzącego wysoko na drzewie. Patrzył na nią z wyższością i uśmiechem. Diana nic nie powiedziała tylko odwróciła się przed siebie i zobaczyła ruch głowy brata. Wydawało się jej, że ostatnio jest częściej przez niego obserwowana. 
Gdy wszyscy weszli do kościoła, Diana stanęła z tyłu. Była bardzo ciekawa, czy Ash wejdzie do środka, jednak demon został na zewnątrz.
Po długim czasie rozpoczęły się ogłoszenia parafialne. Ksiądz wszedł na ambonę i zaczął mówić: 
- Zaprzyjaźnione z nami stowarzyszenie "Dobra Droga" organizuje obóz dla młodzieży. Szczegóły przedstawi nam jeden z członków. 
Diana nie mogła uwierzyć. Tym przedstawicielem był jej brat. 
- Tak jak ksiądz wcześniej wspomniał, organizujemy obóz dla młodzieży w wieku 13-18 lat, który będzie trwał od piątku do niedzieli , czyli 3 dni. Jedziemy autokarem do małej miejscowości niedaleko miasta. Oferujemy fajną zabawę i dobre towarzystwo. Chcemy pokazać, że da się spędzać miło czas bez internetu, a przede wszystkim z wiarą. Osoby chętne prosimy o podejście do nas po mszy. Dziękuję za uwagę. 
Alan wrócił na swoje miejsce. Następnie ksiądz dał błogosławieństwo i wszyscy zaczęli wychodzić. 
Na dworze uwagę Diany przyciągnęła grupa ludzi wokół jej brata. Kręciły się tam osoby młode jak i starsze, pewnie po to, by zgłosić swoje dzieci. Alan, jakiś chłopak i dziewczyna, stojąca obok, przyjmowali zgłoszenia i zapisywali uczestników. 
Diana podeszła do swoich rodziców, którzy rozmawiali z organizatorami. 
-To naprawdę fajnie. O! Daina pojedziesz na ten obóz - oznajmiła jej mama.
Dziewczyna poczuła złość. To nawet nie było pytanie, tylko zarządzenie. 
- Co?- wykrztusiła z siebie- Nie mam zamiaru nigdzie jechać! 
- Pojedziesz i koniec. Tak z tatą postanowiliśmy- powiedziała stanowczo. 
- Nigdzie nie jadę! Jak chcecie, to sobie sami gdzieś jedźcie! 
- Diana!- uniósł się ojciec- Za dużo czasu spędzasz przed komputerem. W ogóle nie wychodzisz z pokoju. Przyda ci się kontakt z innymi osobami. 
- Nie- rzuciła krótko i poszła szybkim krokiem do domu. Ash obserwujący całą kłótnię zniknął.
Diana szła wkurzona. Dlaczego rodzice za nią decydują? Jej zdanie się w ogóle nie liczy? Przecież to jej dotyczy sprawa czy pojedzie, czy nie. 
Weszła przez furtkę i zacisnęła klamkę od drzwi. Zamknięte. 
- Fajnie! - powiedziała do siebie. 
Czuła jak narasta w niej złość. Nie chciała stać pod domem i czekać na resztę członków rodziny.
Postanowiła pójść do lasu. Na szczęście był on niedaleko. Miała tam swoje ulubione miejsce, które pomagało jej się uspokoić. 
Przechodząc przez ulicę zauważyła swoich rodziców. Nie przejęła się tym i szła w swoją stronę. Nie miała zamiaru teraz z nimi rozmawiać. 
Weszła do lasu i wybrała właściwą ścieżkę. Szła prosto, podziwiając kolory rozpoczynającej się jesieni. Skręciła w prawo, zbaczając z drogi i doszła do miejsca, w którym krzaki przylegały do drzew. Odgarnęła parę gałęzi i weszła do środka. 
Była tam mała polanka. W centrum znajdował się stary dąb, a pod nim duży kamień. Całość otaczały rośliny w taki sposób, że trudno było zobaczyć, co się dzieje na zewnątrz. To była jej oaza spokoju. 
Usiadła na kamieniu i patrzyła na trawę. Zawiał wiatr, który unosił jej włosy. 
Obok pojawił się Ash. Nic się nie odzywał, tylko stał obok, jak strażnik, który czuwał nad swą panią.
Przez chwilę była cisza. Tylko wiejący wiatr i szelest liści.
- Ja naprawdę nie chce jechać...- powiedziała cicho Diana.
Demon nic nie odpowiedział.
- Wkurza mnie to, że rodzice nie liczą się z moim zdaniem. Nie jestem taka jak oni- mówiła dalej. Czuła, jakby zaraz miała się rozpłakać.
Znów nastała chwila ciszy, gdy nagle usłyszeli szelest nad sobą. Na drzewie był mężczyzna w białym fartuchu, który w ułamku sekundy, skoczył z nożem na dziewczynę.



___________________________________________
Rozdział 8 zakończony! ^^
Dziękuję bardzo na komentarze! Naprawdę dają motywację <3

 /~NekoNestee

3 komentarze:

  1. Dojebalas z tym koncem. Spoko rodzial, jak na siebie duzo mowisz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Końcówka faktycznie trochę słaba ale całość prezentuje się nieźle. Moim zdaniem powinnaś dodać trochę więcej postaci bo trochę tam... smutno?

    OdpowiedzUsuń
  3. Według mnie wygląd bloga powinien sie zmienić niemal natychmiast. Nie wiem jak inny czytelnicy to odczuwają, ale mi jest nie wygodnie czytać. Przez cały czas miałam myśl "Wyłącz to" tylko z winy wyglądu. Jest zbyt kontrastujący ze sobą.
    Nie rozumiem też, o co chodzi z nagłówkiem. Czarny Anioł? Przecież to demon. No chyba, że to wyjaśni się w dalszej części historii.
    Widać, że raczej nie podrodze Ci (mogę zwracać się na Ty?) z dłuższymi imionami. Kami, Niki, Ashimaru (które zostało użyte tylko dwa razy na 8 rozdziałów) ma skrót Ash lub Ashi oraz Diana. Wybrałaś w większości krótkie imiona. Nie jest to wygodne w czytaniu dla mnie ;c
    Polecam Ci przeczytać poprzednie rozdziały. Znaleźć w nich błędy i je poprawić. Nie ma ich dużo, ale jak już się jakiś zauważy to jest koszmar. Na przykład "Straciła równowagę i upadła na chodnik, tracąc słuchawki z uszu." nie powinno być ", a słuchawki wypadły z uszu"?
    Tajemnicą jest dla mnie sos "kurczakowo-śmietankowy". Wiem, że już wychodzę na okropnie czepialską, ale jak do cholery zrobić sos z kurczaka? Być może miałaś na myśli "sos śmietankowy Z kurczakiem", ale nie jestem pewna.
    Więcej opisuj. Brakuje tego.
    Fabuła jest naprawdę spoko. Podoba mi się jej zarys (choć czy główna bohaterka, nie ma problemów z emocjami?). Szczerze żądam więcej Alana. Wydaje się być bohaterem ciekawym.
    Nie chcę, byś odebrała mój komentarz jako hejt. Wiem, że wytknęłam Ci wszystkie wady jakie tylko zauważyłam, ale czy nie taki komentarz jest lepszy? Ja sama oczekuję krytyki, poeniważ pomaga się wzbogacić i umocnić w np. pisaniu.
    Mam nadzieję na nowy rozdział c;

    Pozdrawiam, Weronika :)

    OdpowiedzUsuń