czwartek, 29 września 2016

Rozdział 20

Ash popatrzył ze złością na Libertusa:
- Wątpisz w moje umiejętności?
- Jakże bym śmiał - odrzekł anioł udając strach, kładąc rękę na serce - Przecież jakże bym mógł w Pana... a no tak. Nie jesteś szlachcicem - ostatnie zdanie wypowiedział ze złośliwością.
Ash nic nie powiedział, tylko zacisnął pięści i usta. Blondyn uniósł brwi.
- Nooo... coś trudno cię dziś sprowokować - rzekł pewny siebie anielski sługa, krzyżując ręce - Przecież już dawno, nawet na sam mój widok, od razu byś mnie uderzył. Czyżby to z powodu człowieka, który stoi za tobą?- w tym momencie schylił się lekko i popatrzył na Dianę.
Ash schował ręce do kieszeni, by nie kusiła go opcja uderzenia anioła.
Ona trochę się przestraszyła, lecz po chwili, gdy spojrzała w jego złote oczy, poczuła ogarniający ją spokój. Nie wiedziała dlaczego. Może aniołowie tak działają na ludzi?
- Diana jak mniemam?
Dziewczyna potwierdziła kiwnięciem głowy.
Anioł nic nie powiedział tylko zmierzył ją wzrokiem i się wyprostował.
- Po co tu przylazłeś? - zapytał zirytowany demon.
- Jestem ciekaw, czy zrozumiesz o co mi chodzi - rzekł z wyższością, po czym dodał wolniej, by zaakcentować każde słowo - Węże mają wiele wspólnego z Kwiatami.
Ash popatrzył się jak na idiotę:
- Co ty, w botanika się bawisz?!? - zapytał wyraźnie wkurzony.
- Ha ha! Wiedziałem, że jesteś debilem...
- Ty serio chcesz się bić???
- Spokojnie. Pomyśl nad tym co ci powiedziałem. Co było pięć lat temu? Co jest teraz?
Czarnowłosy zastanowił się przez chwilę. Nagle unosił gwałtownie głowę. Zrozumiał o co chodzi:
- Czekaj... Jak to? Przecież spaliłem ich wszystkich. Widziałem, jak ich szef się spalił. Więc jak to możliwe...
- Jesteś pewien, że tamten był prawdziwy? - przerwał mu Libertus - A co jeśli powiedziałbym, że ten którego zabiłeś, był podstawiony, a prawdziwy działał z ukrycia?
Ash nie ukrywał swojego zszokowania. Na to nie wpadł.
- I że teraz, ta sama osoba, jest przywódcą Czarnych Lilii?...
Anioł nie mógł potwierdzić słownie, ale kiwnął głową.
Demon czuł narastający w sobie gniew. Przez te wszystkie lata,  był pewny, że wszystkich z organizacji, która zamordowała jego przyjaciela, wytępił. A teraz się dowiaduje, że najważniejsza osoba, która przez cały ten czas kierowała wszystkim, przeżyła. Zaczęła ogarniać go furia i chęć zemsty. Zacisnął ręce w pięści. Zamknął oczy, by spróbować zapanować nad gniewem, lecz mimo to tęczówki stawały mu się intensywnie czerwone, a kły zaczęły się dłużyć i ostrzyć.
Libertus widząc to, położył rękę na ramieniu demona.
- Ogarnij się. Odegrasz się nie długo. Szczególnie, że w tym roku ukończył swoje... "dzieło". Nie mogę powiedzieć dokładnie, o co chodzi, ale wiedz, że to dotyczy głównie Podziemi, a z racji tego, że jesteś na celowniku, powinieneś bardziej uważać.
Ash trochę się uspokoił.
- Gdzie jest ich siedziba? Kim jest ten cały... operator??? I dlaczego dotyczy to tylko Piekła?
- Ech... nie mogę ci nic więcej powiedzieć, takie rozkazy. I tak cud, że mogłem cokolwiek ci o tym powiedzieć, więc powinieneś być mi wdzięczny.
- To ostatnie pytanie. Dlaczego mi o tym mówisz?
Libertus uniósł lekko brwi. Pochylił się w stronę Asha i rzekł cichym i przerażającym tonem:
- Bo to ja chcę cię zabić, patrzeć, jak twoje oczy tracą blask, pełne nienawiści. To ja chcę być tym, który przeszyje twoje ciało na wylot. Chce usłyszeć twoje ostatnie słowa.
Demon uśmiechnął się złowrogo.
- I dlatego nie pozwolisz, by zabił mnie ktoś inny. Heh. Zobaczymy kto kogo zabije, Lili. Sam wiesz, że tak łatwo się nie dam.
Anioł się wyprostował, a jego kąciki ust poszły lekko w górę. Zaczął iść wzdłuż ulicy, oddalając się od Asha. Machając ręką, bez odwrócenia się, rzekł na do widzenia:
- Mam nadzieję, Ashimaru.
Ten wcisnął przycisk, by przejść przez ulicę.
Diana nie rozumiała, o czym rozmawiali, jednak była tego bardzo ciekawa. Postanowiła zadać parę pytań, ale jak będą na tej spokojniejszej części drogi, którą zaczynała się chwilę po skrzyżowaniu.
Po około pięciu minutach drogi, Diana nadal się wahała.
Ash czuł jej niezdecydowanie, jednak nie zareagował.
- O co chodzi z tymi Wężami i Czarnymi Liliami? - zapytała w końcu.
- Lilie to ci goście, którzy nas zaatakowali, a Węże to też coś podobnego.
Dziewczyna nie była usatysfakcjonowana z odpowiedzi.
-A co było pięć lat temu?
Demon przez chwilę zastanowił się co powiedzieć.
- Wtedy wybuchła wojna o władzę w Podziemiach, a Węże to grupa, która prawie wygrała.
- Prawie?
- Tak - rzucił od niechcenia.
- A dlaczego? - zapytała Diana trochę ciszej.
- Po prostu - rzekł zirytowany.
Dziewczyna uznała, że powinna przestać, ale jedna sprawa nie dawała jej spokoju.
- Byłeś człowiekiem?
W tym momencie zatrzymał się i zwrócił ku Dianie. Nadal był zdenerwowany tym, co powiedział mu anioł.
-Słuchaj, nie chcę o tym ga...
Zdanie przerwało mu silne ukłucie w plecy. Ashowi wzrok zaczął się rozmazywać.
-Ash?!? Co się dzie...- Diana padła na ziemię nieprzytomna.
Demon czuł, że za chwilę podzieli jej los, ale nadal walczył. Wiedział, że nie dostał czymś zwykłym. Zobaczył czym dostała jego pani. W jej ramieniu tkwiło coś w rodzaju strzałki usypiającej. Odwrócił głowę, by zobaczyć, kto do nich strzelił, jednak w tym samym momencie poczuł nowy, nagły ból w szyi i w bok.
Czarnowłosy upadł bezwładnie na ziemię. Tuż przed całkowitą utratą przytomności, zdołał dostrzec czterech ludzi, wychodzących z lasy, który był na końcu małej drogi.
Potem nastała ciemność.

___________________________________________
Przepraszam znów za opóźnienie! >.< Ale szkoła itp...
Dobra. Zdradzę, że powoli zbliżamy się ku końcowi!
Planuję zrobić jeszcze bonus, ale nw czy coś z tego wyjdzie ( ten by był spójny z fabułą).
Jeszcze raz przepraszam!
Do następnego!

/~NekoNestee

PS. Jak widzicie błąd to piszcie w kom, potem bym je usunęła, by nie robić spamu.

wtorek, 13 września 2016

Rozdział 19

Dwa demony pojawiły się na dachu, z którego był widok na okno do pokoju Diany i większość ulic. Ash puścił ramię kolegi. Zefir nie ukrywał swojego zszokowania.
- Możesz mi powiedzieć, co to było? - zapytał, wskazując kciukiem za siebie.
Ash opowiedział wszystko, co się zdarzyło do tej pory. Zefir był pod wrażeniem, co takiego tamta sekta wymyśliła. Westchnął i powiedział:
- Sam nie wiem kto miał gorzej: ona, bo cierpiała, czy ty, bo mogłeś zginąć.
- Dobra, koniec. Było minęło. Co chciałeś mi przekazać?
- Właśnie. Przed chwilą spotkałem Libertusa.
- Co? - zapytał Ash. W jego głosie dało się usłyszeć wyraźne zdziwienie - A czego ten anioł chce?
- Powiedziałbym ci, ale on chce ci to osobiście przekazać.
- Aha... No dobra, ale dlaczego w takim razie ty tu jesteś, skoro nie chcesz mi powiedzieć, o co chodzi?
Zefir przyłożył rękę do głowy.
- Jednak dobrze, że przyszedłem... - rzekł sam do siebie, a następnie zwrócił się do przyjaciela - Wiem, że za każdym razem, jak się spotykacie, to zaczyna się, lub czasem kończy, ostrą bitwą.
- No i?
- Ty chyba naprawdę mózgu nie masz. Zapomniałeś już, że masz właściciela? Jak rozwalisz znowu pół miasta, jak osiemdziesiąt lat temu, to  możesz ją zabić i przy okazji sam zginąć, dlatego chcę, byś chociaż ten jeden raz darował sobie pojedynek.
Czarnowłosy demon skrzyżował ręce i odwrócił głowę. Lekko wkurzony i naburmuszony, zgodził się.
Zefir zmarszczył brwi ze zdziwienia. Jak to? Od razu się zgodził?  Bez żadnego sprzeciwu? Coś mu nie grało. Pochylił się lekko, by spojrzeć na twarz kolegi, lecz ten miał odwrócony wzrok. Białowłosy nagle wyprostował się i rzekł:
- Hah... Nie wierzę...
- Co? - zapytał zdezorientowany Ash.
- Ja nie mogę, ty ją polubiłeś! Ty polubiłeś tego człowieka! A myślałem, że znowu się bawisz...- stwierdził z niedowierzaniem i rozbawieniem.
- Co??? Nie! Skąd ci to przyszło do głowy! - zirytował się demon.
- Tak, tak. Wmawiaj sobie co chcesz. Ja wiem swoje - powiedział z uśmiechem, po czym dodał - Dobra, ja lecę. Mam jeszcze swoje plany. A ty pamiętaj, co mi obiecałeś. W razie czego wiesz jak mnie znaleźć.
Zefir odwrócił się i wymamrotał coś pod nosen, zszokowany faktem, że jego przyjaciel polubił kogoś z rasy ludzkiej, po czym rozpłynął się w powietrzu.
Ash zwrócił wzrok na pokój dziewczyny. Zobaczył jak znów siedzi na łóżku, pogrążona w myślach.
- Ph! Idiotyzm... - rzekł do siebie, jednak sam nie wiedział czy to prawda, czy nie.

***

Diana siedziała w pokoju. Spojrzała na zegarek. Od zniknięcia Asha z Zefirem minęło półtorej godziny. Chyba już powinni skończyć rozmawiać.
Jej serce zabiło mocniej, na samą myśl o wymianie zdań z demonem. Chciała się wreszcie przełamać. Co jej da ciągła ucieczka? Wiedziała, że jak dalej będzie siedzieć, to znowu stchórzy.
Wstała i wyszła z pokoju. Zeszła na dół i oznajmiła rodzicom, że idzie na spacer. Wyszła z domu, kierując się do lasu.
Weszła na właściwą drogę i skręciła w kierunku krzaków.
Była już na miejscu. Czuła na sobie wzrok demona. Serce jej łomotało. Bała się, nie wiedziała co miała powiedzieć.
Ale chciała to zrobić, więc to zrobi. Wzięła wdech i szeptała:
- Ashimaru.
Wezwany pojawił się przed nią. Stanął i nic się nie odezwał.
Diana spojrzała na niego, a dokładniej w jego oczy. Jej ciało nie chciało się ruszyć. Przełknęła ślinę.
Co teraz? Co ma powiedzieć? Pustka w głowie. Tylko straszne obrazy. Spuściła wzrok. Będzie mówić co jej przyjdzie do głowy. Teraz się nie cofnie. Nie, kiedy zrobiła już pierwszy krok.
- Przepraszam... Przepraszam! - powiedziała za drugim razem mocniej.
Czuła, że łzy chcą się wydostać, ale nie pozwoliła im na to.
Ash był zaskoczony. Nie spodziewał się, że przeprosin. Bardziej myślał, że będzie go wyzywać i oskarżać, że to jego wina lub coś w tym stylu. Ale przeprosiny? Za co?
- Może rzeczywiście też jakoś byłeś w to zamieszany, ale to nie zmienia faktu, że zachowywałam, się jak ostatni debil i tchórz, za co przepraszam.
Mimo iż tak mało powiedziała,  poczuła ulgę. Zrobiła to i się przełamała. Spojrzała na demona, w nadziei, że coś powie, jednak ten się na nią patrzył i nic się nie odezwał.
Ash otworzył usta, ale po chwili je zamknął. Popatrzył się na Dianę, jak na idiotkę. Wskazał palcem na swoje usta.
Dziewczyna przechyliła lekko głowę,  nie wiedząc o co chodzi.
Czarnowłosy zwrócił zirytowany wzrok w bok, myśląc, jak może przekazać bez słów, o co mu chodzi. Znowu spojrzał na Dianę. Pokazał palcem na siebie, potem nim zaprzeczył, a na końcu pokazał dłonią mówienie.
- Dlaczego nie możesz mówić? - zapytała zdezorientowana.
Ash przyłożył rękę do twarzy.
- Czekaj... Chodzi o to, co wtedy powiedziałam, żebyś się do mnie nie odzywał?
Ash potwierdził to kiwnięciem głowy, wyraźnie zniecierpliwiony.
- Aaa... przepraszam. Możesz mówić - odparła zakłopotana.
- No nareszcie - powiedział do siebie - Nie no... Ja zabardzo nie wiem, co mam ci powiedzieć.
- To nic. Ja się cieszę, że mogę z tobą normalnie rozmawiać - uśmiechnęła się. Cieszyła się, że pokonała swój strach. Teraz koszmary nie wydawały się być tak bardzo realne.
Ash w momencie, gdy zobaczył  radość dziewczyny, poczuł jakieś dziwne uczucie. Nie było ono negatywne, wręcz przeciwnie, jakby... szczęście? Do głowy mu przyszły słowa Zefira: " Ty ją polubiłeś"
- Idiotyzm... - rzekł do siebie i ruszył za oddalającą się Dianą

***

Następnego dnia, Diana znów obudziła się gwałtownie, ciężko oddychając. Znowu koszmary. Lecz tym razem nie wydawały się być tak realistyczne, jak kiedyś. Spojrzała na Asha, który siedział na krześle obok.
- Znowu? - zapytał.
- Tak... Mam nadzieję, że to mi przejdzie.
- Kiedyś na pewno - rzekł niewzruszony.
Dziewczyna nic nie powiedziała, tylko poszła do łazienki.

Po wyjściu ze szkoły, Diana zobaczyła, że Ash stoi przy bramie głównej. Przez chwilę miała o to do niego żal, bo nie wiedziała, co inni mogą sobie pomyśleć, jednak uspokoiła swoje emocje i starała się tym nie przejmować. Mimo to, z tyłu usłyszała komentarz dwóch, nieznanych jej dziewczyn, na temat, że to może być jej chłopak. Gdy to usłyszała, poczuła zawstydzenie.
Demon od razu to wyczuł i go to bardzo rozbawiło.
- I z czego rżysz? - zapytała już w miarę spokojna.
- Dobrze wiesz z czego - odpowiedział na wpół śmiechem - Jak chcesz, to zawsze mogę udawać twojego chłopaka - dodał złośliwie.
Diana spojrzała się na niego z udawaną złością.
- Masz więcej czegoś takiego do mnie nie mówić - powiedziała stanowczo.
Ash zamknął swoje usta i popatrzył przed siebie, zrezygnowanym, ale nadal śmiejącym się wzrokiem. Nie zdziwił się, gdy na skrzyżowaniu zobaczył Libertusa, swojego odwiecznego rywala.
- Siema Lili. Co cię tu sprowadza? - zapytał złośliwie demon.
- Witaj Ashimaru. Nic ważnego dla mnie, ale raczej groźnego dla ciebie, czyli coś, z czym nawet ty, demon ludzkiego pochodzenia, nie poradzi sobie.

____________________________
To ten... no... Rozdział 19 juz jest!..

/~NekoNestee